niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 012

Atmosfera w domu była dziwna odkąd wróciłam do domu z Ashley i Brayan'em. Przesiedziałam już  1,5 godziny w swoim pokoju. Straszne nudziło mi się się przy tych książkach, jeszcze muszę zaliczyć 3 kartkówki z biologi i będę na czysto z materiałem. Jestem w ostatniej klasie liceum, potem matura i studia. Myślałam nad kierunkiem psychologii, ale jeszcze nie wiem czy to na 100 %. Lubie pomagać osobą, ale najpierw muszę pomóc sobie. Pewnie myślisz po co mi jakiekolwiek wykształcenie jak mam nad głową gang, zarabiam dość sporą sumkę na wyścigach. Ale wszystko się kiedyś kończy. Mogę również pracować jako mechanik, ale nie odpowiada mi to. Jednak wolę psychologie.
Po skończonej nauce poszłam pod prysznic by się zrelaksować. Umyłam ciało i włosy. Wychodziwszy owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i wzięłam do ręki szczotkę i rozczesałam włosy. Następnie nałożyłam odżywkę na włosy i wmasowałam w skórę głowy i na końcówki. Wytarłam się i założyłam swoją piżamę. Wyszłam z łazienki i podeszłam do biurka po telefon. 
2 połączenia nie odebrane od Justin. Zdziwiłam się trochę, że dzwoni do mnie o tej porze było już po 21, nacisnęłam zieloną słuchawkę i zadzwoniłam do niego. 
- Halo ? - powiedział od razu jak odebrał.
- Hey, dzwoniłeś do mnie. 
- A no tak. 
- Coś ważnego ? - zapytałam siadając na łóżko. 
- Nie, chciałem tylko wiedzieć co robisz. 
- Właśnie wyszłam spod prysznica. 
usłyszałam pukanie, ale nie zwracałam na to uwagi, rozmawiałam dalej. 
- Co robisz jutro ? - zapytał.
- Idę do szkoły. 
- Zapomniałem.. - przerwał na chwilę. 
- Charlotte chciałaś żebym przyszedłem do ciebie. - powiedział brat na wejściu. 
- Poczekaj chwilę - powiedziałam do słuchawki. 
- Teraz nie mam czasu jak widzisz..
- Ale ja mam czas.
- To widzę, że skończyłeś zabawiać się z Ashely i nagle teraz masz do mnie czas. - powiedziałam marszcząc brwi - Jak widzisz rozmawiam przez telefon i prosiłam cię wcześniej byś przyszedł, ale zważywszy na to, że się pokłóciliśmy dałam ci jasno do zrozumienia, że nic od ciebie nie chce. - wzięłam głęboki oddech.
- Przeginasz Charl. 
- Wiesz gdzie są drzwi. - mruknęłam i wróciłam do rozmowy z Justin'em. - Jesteś ? - zapytałam.
- Tak, tak - odpowiedział a ja zauważyłam, że już jestem sama w pokoju.
- Pamiętasz o jutrze prawda ? - zapytał.
- Co ?
- Mówiłem ci o tym i to dziś.
- Ahh tak.. jak mam się ubrać ?
- Umm, sam nie wiem.. jutro będzie ciepło.. więc może być jakaś krótka sukienka.
- Justin... - parsknęłam śmiechem. - Powiesz mi gdzie idziemy czy nie ?
- Nie, to niespodzianka.
- Dobrze. - przerwałam na chwilę, po czym wzięłam głęboki wdech. - Odwdzięczę ci się jutro. Do zobaczenia. - powiedziałam i się rozłączyłam.


* Po szkole *
- Charlotte ! -zawołała Ash.
Nie stanęłam , szłam dalej.
- Charlotte.
Dalej szłam, nie odwracając się.
- Charl - pobiegła do mnie dziewczyna.
Nie odezwałam się.
- Charlotte przepraszam cię. - szarpnęła mnie za rękę jak byliśmy już na polu.
- O co ci kurwa chodzi ? - krzyknęłam wyrywając się jej.
- Chce byś mi wybaczyła.
- Nie.
- Czemu ? - ponownie mnie chwyciła za rękę.
- Zostaw mnie. - powiedziałam spokojnie chcąc wziąć rękę od niej.
- Ale Charl..
- Powiedziałam zostaw mnie. - odwróciłam się i natknęłam się na jakiegoś chłopaka.
- Hey, wszystko w porządku ? - chwycił mój podbródek i nakierował tak bym spojrzała na jego oczy.
- Tak Justin. - uśmiechnęłam się lekko.
- W takim razie chodźmy. - odwzajemnił mój uśmiech.
Wsiedliśmy do  auta i chłopak odpalił silnik.
- Dzięki. - popatrzałam na niego.
- Nie musisz dziękować, widziałem tzn słyszałem jak krzyczysz na nią to podszedłem by nie doszło do rękoczynów.
Zaśmiałam się.
- Mieliśmy się dopiero później spotkać.
- Wiem.
- Nie jestem jeszcze przebrana.
- Wiem.
- Zjedziemy do mnie na chwilkę ? - zapytałam.
- Nie.
- Ale Justin.
- Żartowałem, właśnie tam jedziemy, przebierzesz się i ruszamy dalej.
Po 10 minutach byliśmy w domu.
- Wchodzisz ? - zapytałam.
- Nie, pośpiesz się. - uśmiechnął się.
- Dobrze - wyszłam z auta i wzięłam głęboki oddech i weszłam do domu.
Od razu skierowałam się do swojego pokoju. Weszłam do garderoby i wybrałam na szybko strój tak by pasował do Justin'a. Poszłam do łazienki i się szybko *przebrałam. spojrzałam jeszcze na siebie w lutrze które stało w pokoju i **poprawiłam włosy. Zabrałam jeszcze torebkę, telefon i wyszłam.
- Co to za strój ? - zapytał szatyn od razu jak wsiadłam do auta.
- Normalny.
- Miała być sukienka - popatrzał na mnie - i to krótka.
- Nie bądź śmieszny.. dopasowałam twój strój do ciebie.
- Tylko ja będę mógł się rozebrać a ty nie.
- Skąd wiesz ? - spojrzałam na niego uśmiechając się. Poklepałam jego kolano - jedź już.
Pokręcił głową z rozbawieniem i ruszył.

- I jak podoba ci się ? - zapytał.
- Tak.. jest pięknie.
Chłopak zabrał mnie na wzgórze. Wchodziliśmy na nią 40 minut. Właśnie patrzyliśmy jak chowa się słońce za morzem. woda delikatnie płynęła wraz z falami. Niebo było błękitne, było ciepło, ale powiewał delikatny wiatr. Było pięknie.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś ? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Nie dawno odkryłem te miejsce, po prostu wpadłem na pomysł, że cię tu wezmę.
- Dziękuje, przynajmniej na chwilę mogę się wyrwać z tego wariatkowa.
Poczułam na biodrach ręce szatyna.
- Justin.. - szepnęłam.
- Rozumiem nie lubisz czyjegoś dotyku. - powoli upuszczał dłonie.
- To nie tak..
- A jak ?
- Mój chłopak zginął nie dawno w wypadku, nie umiem się przyzwyczaić, że ktoś inny mnie dotyka... - urwałam.

http://img.zszywka.pl/1/0318/w_9364/moda-damska/przyjazny-outfit-.jpg
** https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQnD92FUsMiaYrRcLjXKNBT1REtNTCbzgd_AdOSxt7lTpE45KFb


środa, 26 listopada 2014

Rozdział 011

Po skończonym obiedzie do chłopaków w którym mi  Ashley pomogła poszłyśmy do salonu, pooglądać jakiś film.
- Ash, mówiłaś Brayan'owi o tym ?
- Nie, boję się.
- Od kiedy do niego coś czujesz ?
- Od nie dawna, wiedziałam czy ci powiedzieć, czy nie.
- Dobrze zrobiłaś.
- I co teraz ? - zapytała spoglądając na mnie.
- Musimy się zastanowić.
Drzwi się otworzyły i weszli chłopcy. Brayan wszedł do salony i podszedł do kanapy i usiadł koło Ashley dając jej buziaka.
- Czym sobie zasłużyłam na takie powitanie ? - zapytała dziewczyna.
- Tym, że jesteś moja. - powiedział jak by to było oczywiste i dalej patrzał na telewizor.
Spojrzałam na przyjaciółkę i zobaczyłam jak jej twarz promienieje. Ciesze się, że znalazła szczęście przy moim bracie. Ona ta samo cieszyła się moim szczęściem jak byłam z Konradem. Pamiętam jak dowiedziałam się o tym, że zginą w tym wypadku.
Usłyszałam nagle syreny i wieli wybuch. 
- Co się stało ? - krzyknęłam. 
- Jakiś kierowca miał wypadek. 
- Co ? Który ? 
Oby nie Konrad, proszę cię boże - pomyślałam i założyłam ręce na kark.
Brayan założył słuchawki i zaczął pytać co się stało.
- Żyje. 
- Całe szczęście. - położyłam rękę na klatce piersiowej i oddychałam głęboko.
Blondyn jeszcze chwilę z nim rozmawiał i usłyszeliśmy pisk opon. Spojrzałam w tamtym kierunku i zauważyłam, że jedzie Konrad a za nim nasz wielki wróg. Spojrzałam pod zderzak tamtego auta i podbiegłam szybko do Brayan'a. 
- Daj mi szybko słuchawki. 
- Po co ? - zapytał, bo on był pilotem i on tylko miał prawo do tych słuchawek. 
- Daj mi te pieprzone słuchawki. 
- Nie - krzyknął.
- Ten palant ma rakietę, zaraz ją wystrzeli prosto w Konrada. 
I nagle rozległ się ponownie wieli wybuch. Odwróciłam się w tym kierunku i zobaczyłam, że auto mojego chłopaka się paliło. Podbiegłam pod palącej się gablotę i otworzyłam drzwi by go wyciągnąć. 
- Konrad - zaczęłam krzyczeć - Konrad.... KONRAD.. ! - krzyczałam jak najgłośniej umiałam.
Poczułam jak toś mnie bierze w pasie i zaczyna biec, rzucił mnie na beton i pokrył swoim ciałem. 
I kolejny wybuch, tym razem całe auto zaczęło się palić. Po chwili ciało ze mnie zeszło a ja wstałam i popatrzałam kto to był.  Brayan. 
- Mówiłam ci żebyś dał mi te pierdolone słuchawki, ale po co mnie słuchać. Przecież wiesz, że tylko w nagłych wypadkach ci przeszkadzam, ty popierdzielony dupku -wstałam i podeszłam do niego, zaczęłam bić go w klatkę piersiową. 
- Nie wiedziałem, okey ? - wrzasnął.
- Nie okey, przez ciebie Konrad nie żyję, rozumiesz nie ŻYJE.. nie ma go, przez ciebie, tylko i wyłącznie przez CIEBIE ! - krzyknęłam mu prosto w twarz. 
- Uspokój się - podeszła do mnie Ashley wzięła mnie za rękę. 
- Zostaw mnie. - wyszarpałam się jej. 
- To nie jego wina, przecież Charlotte.
- Nie ? A kogo wina ? Przecież on mi nie dał tym jebanych słuchawek. Gdyby je dał, to Konrad by żył. A ty broń tego potwora dalej.. pewnie go chronisz dlatego, że cię pieprzy. - spojrzałam ostatni raz na nich i pobiegłam w nieznanym mi kierunku tylko wiedziałam, że chce od nich uciec raz na zawsze. 
- Hey, żyjesz ? - szturchnął mnie Tom.
- Tak tak, zamyśliłam się, pójdę do siebie. - powiedziałam i wstałam.
Gdy już byłam w pokoju położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać dalej.
Nie było mnie chyba z 3 dni po wypadku. Błąkałam się bez przerwy, nie chciałam tam wracać, do tego potwora. Nic nie jadłam, nie piłam, byłam cała brudna. Nie wytrzymałam i wreszcie wróciłam do domu. Od razu poszłam pod prysznic, przebrałam się w czyste ubrania i ponownie wyszłam zabierając ze sobą kluczyki od samochodu.  Pojechałam do bliskiej knajpy i tam dopiero zjadłam posiłek i się napiłam ciepłej herbaty. Kilka dni później odbył się jego pogrzeb, ciało zostało spalone. Nie wytrzymałam, brałam leki uspakajające, one nie pomagały więc Ashley zapisała mnie do szpitala psychiatrycznego. Wyszłam 5 miesięcy temu, byłam tam 6 miesięcy. I tylko tyle pamiętam.
Rozmyślanie przerwało mi pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam.
- Hey.. - powiedziała szeptem Ash.
Usiadła na brzegu łóżka.
- Czemu płaczesz ? - zapytała także szeptem.
- Nie płaczę. - usiadłam w siadzie skrzyżnym.
- Widać przecież, Charl mnie nie okłamiesz.
Otarłam policzki i naprawdę było tam kilka mokrych łez.
- Nawet nie zauważyłam, że płaczę.
- Dlaczego ?
Oparłam się o ścianę i przymknęłam oczy.
- Wspomnienia..
- Konrad prawda ?
- Tak.. - spojrzałam na nią.
- Temu poszłaś z salonu ?
- Tak..
- Mam przynieść tabletki.
- Nie, idziemy na zakupy ? - zapytałam.
- Jasne, za 5 minut na dole.
- Dobrze - uśmiechnęłam się jeszcze chwilę siedziałam ale wstałam i poszłam do garderoby.
Wybrałam szybko ubrania i się przebrałam. Poprawiłam włosy i zapakowałam potrzebne mi rzeczy do torebki jeszcze popsikałam się perfum'em i zeszłam na dół.
- Gdzie idziesz ? - zapytał Bray.
- Na zakupy z Ashley.
- Mogę z wami ?
- Po co ?
- Potrzebne mi nowe rzeczy.
- Masz 2 minuty.
- Spoko - uśmiechnął się szeroko.
Podeszłam do kanapy która znajdowała się w salonie. Był tam tylko Austin.
- Musimy porozmawiać - powiedziałam.
- Jasne, o czym ?
- Dobrze wiesz o czym..
- I co związku z tym ?
- Dziwnie się czuję wiedząc co do mnie czujesz.
Nie odzywał się, więc kontynuowałam.
- Chce od ciebie tylko przyjaźni, nie zrozum mnie źle, czułam coś do ciebie, ale to było chwilowe.
- A do tego dupka coś czujesz ? - zapytał nawet nie patrząc na mnie.
- Nie..
- To czemu nie możemy być razem ?
- Bo ja i ty wiemy jaki jesteś, nie oszukuj siebie Austin, nawet jakby byliśmy razem to miałbyś jakąś panienkę na boku i byś ją posuwał, bo wiesz, że ci nie dam.
- Jeszcze zatęsknisz za mną, zobaczysz.
- Nie Austin, chce tylko przyjaźnie, jeśli oczekujesz ode mnie coś jeszcze to nie licz na to. - powiedziałam i wyszłam z domu.

- Jak ja dawno nie byłam na zakupach - pisnęła Ash, jak wyszliśmy z pierwszego sklepu.
- No widzisz.. musisz teraz to nadrobić - powiedział Brayan i pocałował dziewczynę w policzek.
Chodziliśmy jeszcze z 3 godziny, ale byłam już straszne zmęczona na dodatek przypomniało mi się, że nic nie jadłam. Więc poszliśmy do kawiarni.
- Załatwiłeś te wyścigi ? - zapytała Ashley Brayan'a.
- Tak i nawet nie waż się jechać w nich.
- Ale Charlotte powiedziała, że pojadę kilka razy.
- Chcesz, żeby było to samo co z Konradem ?
- No nie..
- I nagle cię obchodzi, że Konrad nie żyję ? - zapytałam.
- Tak, był chłopakiem mojej siostry.
- Tak był, ale to nie znaczy..
- Charlotte przestań, to było dawno i nie zgodzę się by Ashley jechała w wyścigu.
- Pojedzie i tyle, ty nie masz nic do gadania, bo przez ciebie mamy długi.
- To ja pojadę za nią.
- Mogłeś pojechać także za Konrada.
- Zostałabyś wtedy sama.
- Nie, bo Ian wiedział, że jak pojedzie Konrad to będzie miał fory a jak ty to sobie nie poradzi i to wykorzystał. A tak po za tym to Ian siedzi, więc Ashley nic nie będzie.
- Powiedziałem nie.
- A ja mówię tak, i jeśli coś nie pasuję to trudno. Zdania nie zmienię.
- Ja pojadę za nią.
- Powiedziałam nie. - wstałam zabierając se sobą moje rzeczy i wyszłam kierując się do wyjścia z budynku.
Myślałam, że chociaż zakupy mi pomogą zapomnieć o tym wypadu tzn, żeby choć na chwile oderwać się od tego. Z zewnątrz nic nie widać po mnie, że cierpię, ale za to wewnątrz dawno jestem już martwa.

----------------
Rozdział jak rozdział.. napisałam go na szybko co zresztą widać..
Przepraszam, że tak późni go dodaje, ale za nie długo koniec semestru i wiele kartkówek jest.. Chyba sami wiecie, bo chodzicie do szkoły.
Od niedawna rozpoczął się mój nowy blog .. zapraszam na niego :
http://justdowhatyoushould.blogspot.com/
Do zobaczenia nie długo.. :3

wtorek, 28 października 2014

Rozdział 010

Zabije kiedyś Brayan'a za jego niewypalony język. Spojrzałam na Austin'a, stał cały napięty i wbijał wzrok we mnie. Nie wiedziałam co w tej chwili zrobić, bo przecież nic takiego nie robiliśmy z Justin'em. No, ale on przecie z tego nie wie.. i na dodatek nie wiem jak to wszystko odkręcić.
Spojrzałam na Ashley, ona sama nie wie co zrobić.
- My nic takiego nie robiliśmy. - powiedziałam wreszcie  patrząc na moje ręce.
- Ale przecież, nie musisz się nam tłumaczyć. - powiedział Bray.
- Muszę.. chcieliśmy wam pokazać jak to .. - nie dokończyłam bo przerwał mi Justin.
- To było tylko dla zabawy.. - spojrzał ukradkiem na Austin'a. - A jeśli przez to ma być kłótnia, to sorry mi nic nie zrobiliśmy. - dodał po chwili.
I cisza.
Każde z nas patrzy na siebie nie odzywając się. Irytuje mnie trochę ta sytuacja.
- Idę do siebie. - powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Za pewnie Justin. Weszłam do pokoju i od razu położyłam się na łóżku przymykając oczy.

- Wstawaj piękna - powiedział Justin.
- Która godzina ? - zapytałam przecierając oczy.
- 13.45
- Ochh.. tak długo spałam .. - usiadłam po turecku na łóżku.
- Jesteś głodny ? - zapytałam spoglądając na niego.
- Nie.. będę się już zbierał.
- Jasne.. odprowadzę cię.
Wstałam z łózka i ubrałam szybko jakąś bluzę, bo zrobiło mi się trochę zimno i razem zeszliśmy na dół.
Otworzyłam drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Było nawet chłodnawo.
- Dziękuje za kolacje. - powiedziałam.
- Nie musisz dziękować.. świetnie się bawiłem. - podszedł bliżej.
Nie, nie, nie.. nie zbliżaj się.. tego już za wiele.. nie mogę mu na to pozwolić.
- Justin.. - położyłam mu ręce na klatce piersiowej, bo już był za blisko. - Musimy zwolnić, za dużo już ci pozwoliłam, byś do mnie się zbliżył.
- Rozumiem - spuścił głowę w dół .
Po chwili podniósł wzrok na mnie.
- Zapędziłem się trochę.. przepraszam.. - uśmiechnął się lekko. - Do zobaczenia następnym razem.. odezwę się nie długo.
- Jasne.. Cześć - uśmiechnęłam się.
- Na razie mała. - puścił mi oczko i odwrócił się i poszedł.
Weszłam do domu i skierowałam się do kuchni po coś do picia.
- Już poszedł - odezwała się Ash.
- Tak. - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam zimną wodę.
- Wy serio nic nie robiliście ?
- Tak.. - wyciągnęłam jeszcze szklankę i nalałam wody i odstawiłam ją na miejsce. - I przestań drążyć temat.. wiesz jaka Ashley jestem.. - dodałam wychodząc.
Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku myśląc co dziś robić. Muszę posprzątać cały dom, załatwić sprawy z wyścigami, znaleźć czas na naukę i porozmawiać z Jack'iem oraz pojechać z nim do warsztatu. Upiłam trochę wody i postawiłam na biurku.
Weszłam do pokoju Ashley.
- Do salonu teraz. - powiedziałam i wyszłam.
Powtórzyłam tą czynność z każdym pokojem po kolei. Zeszłam na dół i stanęłam przed telewizorem by wszyscy mnie dobrze słyszeli i widzieli. Po niedługiej chwili wszyscy się zjawili w salonie.
- Mam mało czasu a wiele musimy dziś zrobić.. - przerwałam i spojrzałam na wszystkich.- Z racji tego, że nie poszłam dziś do szkoły to mamy parę zadań do roboty.. także Ashley sprząta dom, bo nie był sprzątany w sobotę i zanim zaczniesz się wykrzywiać to jest to ostatni raz jak każdy z was będzie sprzątał tu dom. Zamawiam sprzątaczkę i ogrodnika. Mamy duży dom i ja ani Ashley nie będziemy tracić tyle godzin by coś robić w domu. Chłopaki pojadą do warsztatu i będą robić to co zawsze. Ja jadę załatwić wymienione przed chwilą osoby.. i przyjadę później do was do warsztatu by załatwić ważne rzeczy. - uśmiechnęłam się do wszystkich widząc ich takich skupionych na mojej osobie. - Każdy chyba wie co ma robić... jakieś pytania  ? - zapytałam.
- Nie ma .. to dobrze.. - odwróciłam się by wyjść i pójść do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie głos brata.
- Szefowo a to nie ja powinienem wszystko mówić ? - zapytał śmiejąc się.
- Haha - zaśmiałam się - Nie śmieszne.. Brayan powiedzmy szczerze wszyscy wiedzą jaką cipką jesteś w tych rzeczach.. więc jak na razie biorę to na siebie i ja dyryguje.
- Coś jeszcze ? - zapytałam ponownie.
- Nie.. - odpowiedział Jack.
- Świetnie.. Teraz każdy robi to co kazałam .. ahh i Bray jak będziesz mieć wolne to przyjdź do mnie wieczorem.. - powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do swojego pokoju i skierowałam się do garderoby po ubrania. Wybrałam pierwsze lepsze ubrania i ubrałam je na siebie.. na dodatek związując włosy w kok dodając jeszcze opaskę. Przewiesiłam jeszcze torebkę sportową z długim paskiem i byłam gotowa. Zeszłam na dół i zauważyłam tylko Ash w kuchni jak sprząta.
- Ja już lecę.. będę za około 3/4 godziny.. - uśmiechnęłam się do niej - miłego sprzątania - powiedziałam i wyszłam zabierając po drodze z wieszaka kluczyki od Audi r8.
Wsiadłam do auta dając obok torebkę i odpaliłam silnik. Wyjechałam z posesji i ruszyłam w nieznanym mi kierunku. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go szybko z torebki i odebrałam nie sprawdzając kto dzwoni.
- Halo ? - zapytałam.
- Cześć.. Charlotte - powiedział Justin.
- Justin ? Co tak szybko się odezwałeś.. w ogóle się odezwałeś dziwne.. - Przytrzymałam ramieniem telefon by zmienić bieg.
- Czemu dziwne ?
- Bo myślałam, że to tylko jednorazowa przygoda.
- Nie.. przecież ci mówiłem, że się świetnie bawiłem i zadzwonię.
- No tak, ale przecież..
- Słuchaj co robisz dziś wieczorem ? - zapytał przerywając mi przy tym.
- Dziś jestem zajęta może jutro dopiero.
- Jeszcze lepiej ..
- Justin.. jadę autem muszę kończyć.
- Dobra... Na razie - zaśmiał się i rozłączył.
Czemu on się śmiał ?
Stanęłam na światłach i spojrzałam w prawo. Stał tam Nissan 370z  miał zaciemnione szyby więc nie widziałam kto prowadzi. Chyba ten ktoś zauważył, że się przyglądam i otworzył szybę..
- Cześć mała.. - uśmiechnął się Justin.
No nie wierze.. naprawdę.. także otworzyłam szybę.
- Śledzisz mnie czy co ? - zapytałam.
- Mam lepsze rzeczy do roboty złotko.
- Nie słodź mi tak..
- Pamiętasz nasz wyścig ?
- Trudno go zapomnieć Bieber .. Przegrałeś z babą..  - zaśmiałam się.
- Ja tak tego nie wspominam.
Spojrzałam na światła i właśnie się zmieniały na pomarańcz.
- Na razie Bieber.. - pomachałam mu i odjechałam wrzucając od razu dwójkę.
Przyśpieszyłam jeszcze trochę i ponownie zmieniłam biegi. Po chwili Justin mnie dogonił i jechaliśmy w równym tempie. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej by go wyprzedzić i skręcić w prawo dwa pasy dalej.
Tak jak chciałam zrobić to zrobiłam i po 4 budynku skręciłam na parking.

- Halo ? - zapytałam odbierając telefon.
- Za ile będziesz ? - zapytał Brayan.
- Za 30 minut, bo jeszcze muszę zjechać do Amber.
- Czekamy na ciebie - powiedział i się rozłączył.
Po 15 minutach byłam pod zakładem dziewczyny. Wzięłam torebkę i weszłam do środka.
- Cześć.. jest Amber ? - zapytałam jakiejś młodej dziewczyny.
- Teraz jej nie ma.. wyszła 10 minut temu, przekazać coś ? - zapytała uśmiechając się.
- Nic.. - odwróciłam się.. - Albo tak.. przekaż jej jak tylko się zjawi tu to ma do mnie zadzwonić.
- Dobrze, do widzenia - powiedziała.
Ponownie weszłam do auta i odpaliłam silnik. Wyjechałam i skierowałam się da naszego warsztatu. Wjechałam z boku i wyszłam z auta i weszłam do budynku.
- Co my tu mamy ? - zapytałam podchodząc do gabinetu Jack'a.
- 3 Marki po 2 gabloty.
- Jakie marki ?
- Nissan, Laferrari  i Supra.
- A jakie konkretnie modele ?
-  GTR, Wallpaper i Supra tuning hd.
- Pokaż papiery.
Podał mi papiery.. tych 6 gablot.  Usiadłam wygodnie na kanapie i spojrzałam na kartki. Laferrari jest pojedynczy, Nissan potrójny, Supra jedna i Audi SR
- Jack.. jest tylko jedna Supra i Laferrari.. A Nissan'a jest 3 (1, 2, 3 ) i jedna Sr'ka.. - spojrzałam na niego z nad kartek .. - Spojrzałeś choć raz na te papiery ?
- Nie miałem czasu, bo wymieniałem olej.
- A co robili  Tom, Bray, Austin i Paul ? - zapytał podirytowana.
- Sprawdzali Auta.
- Do następnego wyścigu jest 1,5 miesiąca..
Wstałam z kanapy i podeszłam pod drzwi.
- Do mnie - krzyknęłam i ponownie zajęłam poprzednie miejsce.
- Tak ? - zapytał Paul i Tom
- Wyścig jest za 1,5 miesiąca, ale to nie znaczy, że nic nie będziemy robić.. mamy w cholerę roboty.. a wy sobie auta sprawdzacie.. możecie to zrobić w godzinach wieczornych.. jak mnie nie ma...
- Młoda wyluzuj.. - powiedział Bray. - Wyrobimy się.
- Tak ..? - zapytałam i założyłam ręce na klatkę piersiową. - To co mamy do rooty ?
- W sobotę jedzie cysterna z dwiema tonami paliwa.. później w wyścigu jedzie Paul i Austin jeszcze tego nie załatwiłem ale pojadą i chyba to tylko tyle.
- Zapomniałeś dodać, że sprowadzamy nowe auta i części do tego.. ale to już później.
- Po co części ..?
- A ty się urodziłeś wczoraj ? No chyba nie.. - urwałam biorąc głęboki oddech.- bierzcie się do roboty.. Jack zostaje ty ze mną Paul i Austin sprawdzają olej w r8, koła wymienić, lampy i zawieszenie nowe dać.. I jak coś jeszcze trzeba zrobić to zawołajcie mnie. Natomiast Tom sprawdzisz części do aut, które zaraz ci przyniosę na kartce. A ty kochany braciszku idziesz załatwić wyścig na tą sobotę i niedziele i na następne 2 tygodnie .. CODZIENNIE w przyszłym tygodniu..   i następnym tylko 3/4 razy.. oprócz niedzieli i środy. - Zrozumiane ?
Wszyscy pokiwali głowami.
- Powodzenia.. - odwróciłam się do Jack'a.
- Tylko Supra będzie tuningowana ?
- Chyba tak, ale jeszcze to sprawdzę.
- Dobra.. idę do siebie. albo jeszcze nie posiedzę tu z tobą,  aż tego nie zrobisz..
Po 10 minutach Jack dał mi wszystkie potrzebne informacje wstałam z kanapy jeszcze wzięłam torebkę i wyszłam z jego biura i przeszłam parę kroków i weszłam do swojego gabinetu. Zapaliłam światło i wyciągnęłam z torebki telefon i położyłam go na biurku i sama siadłam przy nim.

Po 2 godzinach byłam już w domu. Od razu weszłam do kuchni i zaczęłam robić obiad.. chłopcy będą z godzinę więc mam czas.
- I jak tam sprawy ? - zapytała Ash wchodząc głębiej do pomieszczenia.
- Dobrze .. Austin i Paul sprawdzili r8 twoją i pojedziesz chyba w przyszłym tygodniu 2 razy i jeszcze w następnym.
- Co tak dużo ich ? - zapytała lejąc soku do szklanki i siadając przy wysepce.
- Musimy zarobić.. mamy długi wiesz o tym.. paliwo będzie w niedziele w nocy, sprzedamy je i 1/4 długu już pójdzie plus jeszcze wyścigi i będzie wspaniale.
- W czwartek w nocy próbujemy auta.
- Mam do ciebie sprawę..
- Jaką ? - spojrzałam na dziewczynę
- No wiesz.. z Brayan'em.
Spojrzałam na nią dziwnie.. o co jej chodzi ?
- Mów - zaprzestałam swoim czynom i dalej na nią patrzałam.
- No wiesz.. Chyba się w nim zakochałam..
Że co proszę ?
-----------
Na samym wstępnie chce zaznaczyć, że nie wiem co dzieje się znowu z blogerem, że nie otwierają się linki.
Z góry przepraszam, ale to nie moja wina.
Już nie długo rusza moje nowe opowiadanie na drugim blogu. ALE to nie znaczy, że zostawię ten blog. Mam na niego wiele planów. Będą chyba z 2  lub 3 części tego opowiadania. Mam już zaplanowane od początku do końca co w nim będzie ( oczywiście mówię o tym opowiadaniu ). Podam wam w późniejszym terminie link do niego.. :)
Wracając do rozdziału.. to dość długi jest.. bo miałam czas na niego.
Mam teraz troszkę problemów ze zdrowiem.. i jeśli nie będzie rozdziału cały miesiąc , to nie martwcie się o to.. bo pamiętam o tym. Teraz już regularnie prowadzę te opowiadania.. ( mam nadzieje, że zauważyliście to)
Koniec ogłoszeń parafialnych i do następnego ;_;

sobota, 11 października 2014

Rozdzial 009

Obudziły mnie jakieś szelesty. Otworzłam lekko oczy i zobaczyłam pijaną Ashley. Potknęła się i upadla na podłogę, zaczęła się głośno śmiać. Ucisk na moim brzuchu sie wzmocnił. Odwróciłam głowę i zobaczyłam śpiącego Justin'a. Położyłam dłoń na jego i podniosłam by mnie puścił. Wstałam by pomóc przyjaciółce, delikatnie ja podniosłam i zaczęłam iść w stronę drzwi ale ponownie się wywróciła.
- Ash.. ciszej wszyscy śpią. - szepnęłam do niej, by była ciszej.
 - Charl kochanie.. gdzie jest twój seksowny braciszek?
- Za pewnie z jakąś dziwka..
- Ja mu dam z jakąś dziwka leżeć w łóżku - krzyknęła.
- Przymknij się.. i wstawaj i idziemy do łóżka.
- Ale ja chce do Brayan'a.
- Dobrze już idziemy.. tylko ciszej.
Wyszłyśmy z mojego pokoju i poszliśmy w kierunku pokoju Brayan'a. Otworzyłam lekko drzwi i dziewczyna popchnęła mnie by dostać się do pokoju.
- Z kim ty kurwa śpisz ? - krzyknęła.
- Co się dzieje - zobaczyłam jak przewraca się na drugi bok by zobaczyć nas.
- Ashley jest pijana.. sam rozumiesz.
Chłopak usiadł na łóżku.
- Kochanie mogę spać z tobą ? - zapytała dziewczyna.
- Jasne, tylko się rozbierz.
- Wolę byś mnie ty rozebrał.
Podeszła do niego i chwyciła się jego ramion, bo by znowu upadła. Chłopak zaczął powoli rozpinać jej sukienkę i powoli wsunął ją tak, że Ash była w samej bieliźnie.. Umm może już powinnam iść ?
- Radź sobie z nią sam, idę spać. - odwróciłam się i podeszłam do drzwi i się jeszcze raz odwróciłam. Zobaczyłam jak już leżą na łóżku obściskując się.. - Dobranoc - dodałam i wyszłam śmiejąc się. Jedynie co teraz chce to położyć się w łóżku i zasnąć i obudzić się dopiero w południe. ALE chwilaa.. Czy jutro jest poniedziałek.. O nieeee.... szkoła.. nie wiem czy dam rade wstać.
Weszłam do pokoju i od razu zobaczyłam, że Justin już nie spał.
- Gdzie byłaś ? - zapytał uważnie mi się przyglądając.
- Musiałam Ashley odprowadzić do pokoju Bray'a, bo by sobie nie poradziła.- powiedziałam i odsunęłam trochę kołdry by się położyć.
- Czemu nie śpisz ? -zapytałam.
- Obudziłem się i czekałem na ciebie.
- To idziemy spać teraz. - uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam się tak, że widział moje plecy.
- Mogę ? - zapytał.
Nie wiedziałam o co mu chodzi ale po sekundzie no może dwóch poczułam jak się przytula do mnie. Położyłam rękę na jego dłoń i przycisnęłam ją do mojego brzucha. Tak wiemm za dużo mu pozwalam.. ale on jest taki..
- Ohhh... Brayan... Ohhh.. - przerwały mi przemyślenia jakieś jęki.
Usłyszałam za sobą śmiech chłopaka.
- Bożee... przepraszam cię, że musisz to wysłuchiwać.
- Nie masz za co przepraszać. - pocałował mnie w głowę i dalej się śmiał.
Ashley jęczała co raz głośniej.
- Nie wytrzymam tego. - oburzyłam się.
Szatyn się nachylił tak,że jego usta były przy moim uchu.
- Ochh Charlotte.. mmm... jak przyjemnie. - zaczął pojękiwać.
-  Jeszcze ty dzięki wiesz...
- Kontynuuj.. za mnie. - obrócił mnie przodem do niego.
- Chyba cię pogięło. - pokręciłam głową - Nie zrobię tego
- Niech myślą, że też się dobrze bawimy.
- Nie.
- Jak chcesz.
Położył się już bo cały czas się opierał na łokciu gdy ze mną rozmawiał. Jęki ucichły a ja zastanawiam się nad jego słowami. " Niech myślą, że też się dobrze bawimy "
Ale co oni sobie pomyślą.. kurdeee a co mi tam.
- Justin - pisnęłam cicho... - Mmmm.
- Ahh jednak dałaś się przekonać.
- O jejku... mmm.. szybciej
- Mogę wykonać twoją..
- Zamknij się w końcu i mi pomóż. - przerwała mu.
- Charlotte... o takk... mmm..
- Aaaa - krzyknęłam głośniej.
Jeszcze chwilę tak pojękiwaliśmy ale daliśmy sobie z tym spokój i tak wiem, że nas słyszeli bo byliśmy głośniejsi od nich.
Zasnęliśmy koło 2 w nocy ale przed zaśnięciem jeszcze wymieniliśmy kilka zdań.

- Wstawaj piękna. - poczułam jak muska mój policzek
- Uhgg.. która godzina ? - zapytałam przecierając oczy.
- 9.18
- Kurde .. zaspałam do szkoły. - usiadłam na łóżku i spojrzałam na chłopaka.
Przyglądał mi się cały czas.
- Coś mam na twarzy ? - zapytałam
- Piękna jesteś.. dlatego się przyglądam.
- Idę pod prysznic.
- Dobrze, poczekam na ciebie.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Nie chciało mi się brać długiej kąpieli więc dlatego to potrwało tylko 10 minut. Owinęłam się w ręcznik i podeszłam do umywalki , umyłam zęby i rozczesałam włosy, nałożywszy odżywkę od razu wysuszyłam je. Na twarz nałożyłam eye-liner i tusz.  Zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam ubrań.
- Justin ? - zawołałam.
- Tak ?
- Kurde... - powiedziałam szeptem - mógłbyś się odwrócić ...
- Jasne
- I tak wiem, że tego nie zrobisz..
Otworzyłam drzwi i wyszłam szybko przechodząc do garderoby. Wyciągnęłam szybko czystą bieliznę i ubrania na dziś. Zamknęłam drzwi i ubrałam się w to co przygotowałam.Przeczesałam ręką włosy i spojrzałam na siebie w lustrze. Wyszłam po chwili a chłopak dalej leżał w łóżku.
- Wstawaj piękny - powtórzyłam jego słowa tak samo jak on mnie rano obudził.
-  Za buziaka wstanę.
- Pomarzyć sobie możesz.
- Nie to nie. - odwrócił się do mnie plecami.
Już chciałam coś powiedzieć, ale usłyszałam dźwięk smsu. Podeszłam do szafki nocnej by odczytać sms.
Od Nieznany :
Coś ci kochanek z łóżka nie chce wyjść.
Zatkało mnie. Ponownie ktoś mnie obserwuje. Mam już tego dość.
Muszę w końcu powiedzieć o tym Brayan'owi.
- Ktoś ważny ? - zapytał
- Nie.. - uśmiechnęłam się.
- Idę na dół zrobić śniadanie - dodałam i nachyliłam się i dałam mu szybkiego buziaka. - Teraz już chyba możesz wstać.
Wstałam z łózka i wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni.

Nie powinnam tero robić.. Za dużo mu pozwalam. muszę przystopować. To do mnie nie podobne.. owszem brakuje mi Nikodema, ale nie mogę sobie ta takie coś pozwalać. Jesteś ciekawa co się stanie jak już wyjdzie z moje domu, czy się jeszcze spotkamy. Czas okażę.. no chyba, że to była tylko jednorazowa przygoda.
- I co tam robisz ? - wyrwał mnie Justin stawając za mną gdy kończyłam jajecznicę ze szczypiorkiem.
- Pyszne śniadanie. - uśmiechnęłam się lekko. - Weź talerz z kanapkami i postaw na stole.
- Dobrze mała - klepnął mnie w tyłek i zrobił to co mu kazałam tzn poprosiłam.
Wzięłam dwa talerze i nałożyłam jajecznicy.
- Smacznego - powiedziałam już kiedy siedziałam przy stole.
- Nawzajem.
Nie rozmawialiśmy podczas śniadania.. co chwile zerkaliśmy na siebie, ale nic nie mówiliśmy.
- Dziękuje, pyszne było - uśmiechnął się szatyn zbierając nasze talerze.
- Zrobię kawę.
- A ja pozmywam - powiedział chłopak odkręcając wodę.
- Wstaw je do zmywarki.
- Nie, pozmywam.
- Na prawdę nie trzeba.
- Jak chcesz.
Posłuchał mnie po raz kolejny.. Ha!
Gdy już kończyłam robić kawę do pomieszczenia weszła Ashley z Brayan'em.
- Hey .. robię kawę chcecie też ? - zapytałam.
- Tak chętnie, dziękuje i Cześć. - Odpowiedziała Ash.
- Ja też poproszę.
- Już się robi.
Nalałam do 4 kubków napoju i podałam każdemu. Bray stał przy wysepce z Ashley a Justin siedział przy wysepce.
- Coś jest tak trochę niekomfortowo. - powiedziałam.
- No trochę. - zaśmiała się Ash.
- Przepraszam, ale nie mogę - wybuchłam śmiechem na co szatyn mi dorównał.
- Było was wczoraj słychać w całym domu jak nie w okolicy - odezwał się Justin.
Zawstydzona dziewczyna odr\wróciła się plecami do  nasz i oparła czoło na ramię mojego brata.
- A was też było nieźle słychać. - odgryzł się Brayan.
Popatrzeliśmy na siebie z Justin'em ale każde z nas się nie odezwało.
W tym momencie wszedł do kuchni Austin.
Ma świetnie wyczucie czasu..

sobota, 27 września 2014

Rozdział 008

Ten rozdział dedykuje Karolinie, która specjalnie poświęciła swój wolny czas( nie ucząc się do szkoły włącznie ) i przeczytała mojego bloga. Dziękuje.. ♥

Weszliśmy do domu i pierwsze co zobaczyłam to chłopaków siedzących w salonie. Impreza trwała dalej. Napotkałam wzrok Austin'a jego oczy nie przestawały patrzeć na mnie, nagle spojrzenie padło na moje dłonie. Spojrzałam zdezorientowana w tym kierunku i nawet nie zdałam sobie sprawy, ze Justin złączył nasze dłonie. Przesunął dłoń na moja talie i przycisnął do sobie mocniej. Spojrzałam na niego i uśmiechnął się do mnie.
- Pójdę po coś do picia - szepnęłam przysuwając się do jego ucha.
- Co ? - krzyknął.
- Pójdę po coś do picia - powtórzyłam tylko tym razem głośniej.
- Dobrze - powiedział i musnął mój policzek.
Puścił mnie z objęć i poszłam do kuchni i wzięłam 2 zielone kubeczki. Do Justin'a kubka nalałam piwa a do siebie soku. Wzięłam je do rąk i się odwróciłam i wpadłam na Jack'a wylewając wszystko na siebie.
- Jack.. - spojrzałam na niego był już pijany.
- Charl.. przepraszam.. - uśmiechnął się przepraszająco. - naprawdę przepraszam.
- Dobra nic się nie stało. - wzięłam kolejne 2 kubeczki i powtórzyłam czynność. Po raz kolejny je podniosłam z blatu i poszłam w kierunku salonu. Zauważyłam kilka znajomych twarzy, zaczęłam szukać Justin'a, aż natknęłam się na grupkę chłopaków popychających się. Podeszłam bliżej i teraz dopiero zobaczyłam, że tam stoi Justin, Austin, Bray, Tom i Paul. Podeszłam jeszcze bliżej, aż dotarłam do Justin'a.
- Co ty tu robisz ? - zapytał Austin.
- Stoję jak nie widzisz - odpowiedział szatyn.
- No co ty - zakpił Aus. - Wypieprzaj stąd. Nikt cie tu nie chce.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić - Justin zrobił 2 kroki na przód by pokazać, że w każdej chwili jest gotowy do walki.
- Dość już narobiłeś .. - krzyknął cały nabuzowany.
To oni się znają ? 
- Nic mi nie udowodnisz.. - oczy mu pociemniały i napiął mięśnie.
Spojrzałam na Brayan'a by coś zrobił.
- Chłopaki spokój - w końcu się odezwał.
W tym momencie Justin dostał w nos od Austin'a. Chłopak nie był ani chwili dłużny i oddał mu. Spojrzałam szybko na brata.
- Bray ! - krzyknęłam, by ich rozdzielił. Nic nie mogłam zrobić, bo nadal miałam kubki w dłoniach.
- Dosyć - krzyknął Bray. Nie spodziewałam się, że aż tak głośno krzyknie. Muzyka nagle ucichła i wszystkich spojrzenia padły na nas.
Justin wstał i pomógł wstać Austin'owi. Ten tylko popatrzał na niego i sam wstał bez jego pomocy.
Podeszłam do Justin'a.
- Chodź idziemy. - powiedziałam patrząc na niego z góry. Wszystkie dziewczyny patrzały tylko i wyłącznie na szatyna i jego odsłonięte tatuaże. - Impreza trwa dalej - krzyknęłam i włączyli po chwili muzykę.
Weszliśmy na schodu i kierowaliśmy się do mojego pokoju. Justin otworzył drzwi wiedząc, że mam zajęte ręce.
- Usiądź na łóżku. - wskazałam głową w tym kierunku.
Odstawiłam kubki na szafkę nocną i spojrzałam na chłopaka. Miał zakrwawiony nos i pociętą wargę.
- Poczekaj chwile. - Wzięłam apteczkę i wróciłam do szatyna. - Nie ruszaj się.
Nalałam na wacik wody utlenionej i przyłożyłam do jego wargi. Syknął z bólu. Przemywałam jeszcze chwile po czym przyłożyłam gazik.
- Trzymaj przez chwilę.
Następnie powtórzyłam czynność nalewając wodę na płatek i tym razem przyłożyłam go do nosa.
Do drugiej ręki wzięłam czysty płatek i od razu przyłożyłam gdy odstawiłam ten mokry. Ścisnęłam trochę mocniej niż chciałam przez co Justin syknął ponownie.
- Przepraszam. - szepnęłam zerkając mu w oczy.
Chwycił mnie niespodziewanie w tali i pociągnął do siebie tak, że usiadłam na nim i moja klatka piersiowa przylegała do jego.
- Jesteś cała mokra, czemu ?
- Jack na mnie wpadł.
- Jack Timor ?
- Tak, znasz go ?
- Jasne.. z przeszłości.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Idę się przebrać i tobie też coś dam zaraz.
Chciałam zejść ale on jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.
- Puścisz mnie ?
- Nie - zaśmiał się - albo tak, jeśli dasz mi buziaka.
- Możesz sobie pomarzyć.
- Nie to nie.. - powiedział jakby obrażony ?
- To puścisz mnie ? - schyliłam się i dałam mu całusa w szyję.
- No niech ci będzie.
Wstałam i poszłam do garderoby i ubrałam się szybko , jeszcze koszulka do Justin'a i mogę iść.
Weszłam do pokoju i chłopak był bez koszulki. Spojrzałam na niego dziwnie.
- Coś nie tak ? - zapytał.
- Nie sądziłam, że aż tak dużo będziesz miał tych tatuaży.
Uśmiechnął się do mnie słodko.
Podałam mu bluzkę.Patrzał cały czas na mnie. Na każdy mój ruch. Na moje włosy, oczy, usta, nos, ręce, brzuch, nogi. Wszędzie gdzie się dało. Natomiast ja na jego tatuaże. Były tak jak jakaś historia jego życia. Każdy z osobna o czymś opowiadał. A wszystkie razem tworzyły jego całe życie.
- Która godzina ? - zapytał.
Spojrzałam na zegarek, który wcześniej ubrałam.
- 21.40.. jedziesz czy zostajesz ?
- Jak chcesz.
- Może opowiesz mi coś o sobie ?
- Okey.. - powiedział nieco speszony. - Będziemy tak dalej stać czy usiądziemy ?
- Bądź położymy się.
Spojrzał na mnie lekko zdziwiony. Położył się pierwszy, ale jeszcze przed tym ściągnął buty. ja zrobiłam to samo.
- Nie gryzę.. chodź tu - pokazał rękami bym się przybliżyła.
Przysunęłam się lekko do niego, położyłam głowę na jego klatkę piersiową i dalej się wpatrywałam w jego tatuaże, bo nie ubrał tej koszulki co mu przyniosłam.
- Opowiesz mi o każdym z osobna z twoich tatuaży ?
- To długa historia.
- Ja mam czas.
Zaśmiał się.
- No dobrze.. tak więc..
Słuchałam go bardzo uważnie tak jakby był nauczycielem i mówił coś bardzo ważnego co będzie na sprawdzianie. Albo go zdasz i przejdziesz, albo na odwrót także powtarzałam kolejno jego słowa w głowie. Co chwile zadawałam jakieś pytania. Widać, że był z kilkoma bardzo zżytymi. Jeden bardzo przykuł moją uwagę.
- A ten co oznacza ? - Zapytałam - Widzę tu kobietę z skrzydłami a z włosów wychodzą jej małe ale to bardzo małe rogi ?
- Ohh.. ta tym jest moja mama.. była jak anioł ale czasami zachowywała się jak straszny diabeł.
- Przepraszam, że ci przerwę, ale była czy jest ?
- Była.. - przerwał na chwile.. - zmieniła się już, po wypadku.
- Przykro mi.
- Nie musi być ci przykro. Tak więc.. kocham ją najmocniej na świecie.. rozwiodła się z moim ojcem czy miałem 9 lat.. ale po 3 latach ponownie wzięli ślub tylko, że cywilny. Nie mam pojęcia czemu ci aż tak dużo mówię o sobie. Jesteś pierwszą osobą która wie o mnie tak dużo. Nawet mój brat tyle nie wie co ty. A wspominając o nim to muszę cię z nim poznać. Jest przeciwieństwem mnie. Nie wdał się nigdy w bójki, nigdy nie palił i nie pił. Synek mamusi. - Zaśmiał się.
Zacisnął rękę na mojej tali i przesunął mnie tak, że leżałam na plecach a on wisiał nade mną.
- Lubie cię wiesz Charlotte ? - Uśmiechnął się po raz setny tego wieczoru.
- Ja ciebie też lubię Justin.
Przybliżył się do mojej twarzy i spojrzał prosto w oczy a po chwili schylił się i złączył nasze usta w długi namiętny pocałunek.


****
I mamy rozdział 008 .. Rozdział mi się podoba.. następny rozdział pojawi się jak przyjdzie mi trochę weny. Ogółem wena przyszła mi z minuty na minutę.
Ahh i ile wyświetleń.. GENIALNIE.. Kocham was za to ♥ Niedługo pobijemy do 7k.. ;)
P.S
Weny dostaję tylko jak usłyszę wspaniałą piosenkę. Jak chcecie by rozdziały były 2 razy na miesiąc lub trochę wcześniej ( nic nie obiecuje ! ) to możecie podesłać mi jakąś nutkę na ask'a.. :)
http://ask.fm/justdowhatyoushould
A tym razem towarzyszyła mi piosenka :
https://www.youtube.com/watch?v=Jl8fV1jUQPs

piątek, 12 września 2014

Rozdział 007

Powoli usiadłam na miękką i lodowatą skórzaną skórę. Zatopiłam się w niej czekając aż szatyn wsiądzie. 
Już po chwili był obok mnie zapalając silnik. Jechaliśmy dość długo około 40 min, aż w końcu podjechaliśmy pod restaurację. Chłopak wysiadł z samochodu jak poparzony i otworzył mi drzwi. Wysiadłam przy pomocy jego ręki i poprawiłam sukienkę. Wzięłam do ręki jeszcze torebkę i ruszyliśmy do środka. 
- Dobry wieczór, miałem tu rezerwacje na nazwisko Bieber.
- Dobry wieczór, Nazwisko się zgadza, proszę za mną. 
Szatyn położył rękę na dole moich pleców bym zaczęła iść w wyznaczonym kierunku poprzez kelnera. Usiedliśmy na przeciwko siebie i od razu dostaliśmy karty.
- Za chwile się zjawie by przyjąć zamówienie. - powiedział mężczyzna.
Otworzyłam kartę i najpierw spojrzałam na napoje a dopiero później na kolacje jakie tu oferowali. Nagle wszystkie moje myśli zaczęły skupiać się tylko na jeden osobie. Na Justin'ie. Dlaczego mnie zaprosił na kolacje, dlaczego akurat pojawił się w tej dzielnicy i dlaczego siedze ty z nim. Dziwne.. muszę się tego dowiedzieć.
- Poproszę cole i specjalność dnia a dla ciebie Charlotte ? - spojrzał na mnie szatyn.
Dopiero teraz się zorientowałam, że już kelner przyszedł. 
- Poproszę pomarańczowy sok i sałatkę grecką.
-Dobrze zaraz przyniosę napoje.
- Dobrze. - odpowiedział szatyn i przechylił głowę w moją stronę.
- Więc.. Jak ci minął dzień ?
- Spokojnie..- przerwałam na chwilę- można tak powiedzieć a tobie ? - zapytałam z grzeczności.
- Dziś pracowity. 
- Dobra przejdźmy do rzeczy.. dlaczego akurat mnie zaprosiłeś ? 
- Chciałem cię poznać i bardzo mi się spodobałaś.
- Pojawiłeś się  znikąd i od razu zapragnąłeś mnie poznać.. dziwne., nie prawdasz ?
- To nie jest dziwne Charlotte.
- Ale dlaczego ja ?
- Już odpowiedziałem na te pytanie.
- Coś mi w tobie nie gra. Jesteś taki miły.. i patrzysz na mnie - wyciągnęłam dłoń w jego stronę i zaczęłam kręcić w powietrzy kółka wskazującym palcem przed jego oczami - tym swoim wzrokiem, jakbyś chciał się czegoś dowiedzieć.
Szatyn poprawił się na siedzeniu i odkaszlną.
- Wydaj ci się - uśmiechnął się.
- Cokolwiek. - odwróciłam głowę by spojrzeć przez okno.. jeździłam wzrokiem dosłownie wszędzie od drzew po śmietnik. Zainteresowało mnie auto Justin'a. Szukałam kiedyś takiego, ale nigdzie nie mogłam je dostać.
- Skąd masz te auto ? - wskazałam na jego samochód i spojrzałam na niego.
- Umm.. kupiłem je.
- To oczywiste, ale gdzie ? - uśmiechnęłam się lekko.
- Mój kolega sprowadza różne auta i je później sprzedaje, więc zainteresowało mnie to co te maleństwo pod maską. 
- Czemu mi o tym powiedziałeś ? - zdziwiłam się.. może coś podejrzewa.
W tym momencie przyszedł do nas ten sam kelner z naszymi napojami.
Przyłożyłam szklankę do ust i upiłam łyk.
- Opowiesz mi coś o sobie ? 
- Chodzę do szkoły.. uwielbiam imprezy, spotykam się z przyjaciółmi .. jak każda normalna nastolatka.. mówić dalej ?
- A coś innego ?
- A niby co takiego ?
- To ty masz mi to powiedzieć.
- Wiesz, że idziemy po kolacji na imprezę do mnie. Pamiętasz ?
- Ahh.. co za szybka zmiana tematu.. oczywiście, że pamiętam.
- To dobrze. 
***
- Dziękujemy za odwiedzenie naszej restauracji państwo Bieber.
- My nie... - zaczęłam.
- My także dziękujemy. - uśmiechnął się Justin, wyszliśmy z budynku i chłopak położył rękę na moim biodrze.
- Przesadzasz Bieber.
- Heyyy... pokazuje właścicielowi jakie z nas dobre małżeństwo.
- Skąd wiesz, że patrzy ?
- Wyczuwam to.. - uśmiechnął się lekko dusząc chichot - odwróć się za 3..2..1.. i teraz.
Odwróciłam się i miał racje patrzał na nas.. pożerał nas tym swoim wzrokiem.
- Jak.. ty.. dlaczego ?- nie wiedziałam jakie pytanie mu zadać.
- Przyzwyczaj się kochanie. - wypowiedział ostatnie słowo słodko na dodatek muskając  mój policzek.
- Woo hoo.. tyle już wystarczy.. - powiedziałam zabierając jego rękę z mojego ciała.
- Czemu jesteś taka nie dostępna.. ? 
- To ty myślałeś, że jak mnie zaprosisz na kolacje to ci wskoczę do łóżka.. ? 
- Oczywiście, że nie. 
- Cokolwiek Justin.
Otworzył auto i pozwolił mi pierwsze wsiąść a później sam obszedł samochód i wsiadł do niego.
- A właśnie skąd wiedziałeś gdzie mieszkam ? Nawet nie podałam ci adresu.
- Ja wiem wszystko o tym mieście.. znam każdą dzielnice w tym - pokazał mały palec - właśnie seksownym paluszku. 
Przybliżył swój palec do ust i go zdmuchnął tak jakby był to pistolet.
- Bieber to nie film. 
- Chciałem tylko pofantazjować.. a ty wszystko psujesz.
- Cokolwiek.
- Nadużywasz tego słowa. 
Obróciłam się w jego stronę przystawiając usta do jego ucha.
- Cokolwiek - powiedziałam mrucząc a na dodatek zagryzając jego płatek uszny.
-Usiądź na miejscu Charlotte.
Dałam rękę na jego udo i zaczęłam drapać to miejsce tak by dostał gęsiej skórki na całym ciele. 
- Przesadzasz. 
- Ja ? Nie. - słodko się uśmiechnęłam.
- Usiądź na miejscu.. proszę cię - obrócił się w moją stronę i zacisnął mocno szczękę.
- Jak sobie chcesz.. - odpowiedziałam i usiadłam na swoje miejsce przechylając głowy by spojrzeć za okno.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 006

Byłam już w drodze do szpitala, kiedy znowu dostałam sms'a.
Od Nieznany:
Lepiej uważaj na tej drodze. Najwięcej jest wypadków z zamyślenia się. I tak nie dowiesz się  kim jestem. A i jeszcze jedno jak będzie dzwonić żona Denis'a masz powiedzieć, że Ashley ma problemy z matmy i potrzebuje z 4 godziny dodatkowo i czy by jej nie mogła pomóc. Kiwnij głową jak się zgadzasz. + Ja jestem wszędzie. 
Obejrzałam się do około i zauważyłam jak jedzie auto z nad przeciwka szybko skręciłam na swój pas.  Po chwili byłam już pod szpitalem. Weszłam do środka i podeszłam do recepcji. 
- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc ? - zapytała średniego wzrostu szatynka. 
- Szukam Tom'a Kyler'a
- Pokój 167
- Dziękuje- mruknęłam i poszłam w kierunku Tom'a. 
Po nie całych 2 minutach byłam w jego pokoju. 
- Jak się czujesz ? - zapytałam. 
- Od 40 minut jak jakoś już lepiej, sam nie wiem czemu mi się polepszyło. Jak Jack do ciebie dzwonił to nie wiedziałem co się dzieje. 
Spojrzałam na niego dziwnie. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam go i spojrzałam kto dzwoni. Żona Denis'a. Kurwa  
-Musze odebrać - powiedziałam do chłopaków i podeszłam w kąt pokoju. 
- Halo ? - powiedziałam kiedy już odebrałam.
- Hey Charl, dzwoniłaś do mnie. 
- Ahh no tak.. umm.. no chciałam się spytać czy nie ma pani trochę wolnego czasu, bo moja przyjaciółka ma problem z jednym z tematów. 
- Jasne, Charlotte dla ciebie i twoich przyjaciół mam zawsze czas.
- Ohh dziękuje.. - uśmiechnęłam się szeroko chcąc widzieć już minę Ashley jak jej o tym powiem. 
- To się jeszcze do gadamy, do zobaczenia Charl. 
- Oczywiście, do zobaczenia. - zakończyłam rozmowę i się odwróciłam do chłopaków. 
Patrzyli na mnie zdziwieni. 
- No co ?
- Wiesz co zrobi Ash jak się dowie co właśnie zrobiłaś.. - powiedział Jack z szeroko otwartymi oczami.
- Nic mi nie zrobi, bo się mnie boi. - powiedziałam lekko uśmiechając się. - I jak się wam mieszka w nowym domu ? - zapytałam patrząc na Tom'a . - będziesz mieć pokój obok mojego - pościłam mu oczko i dodając szeroki uśmiech. 
Ahh właśnie zapomniałam też wam powiedzieć, że chłopaki się do mnie.. tzn do nas przeprowadzają, bo ich dom się spalił. Będzie nam się lepiej mieszkało wszystkim razem. 
- Tak samo.. praktycznie - mówi Jack. 
- No właściwie cały czas przesiadywaliście u nas.. to różnicy nie robi. 
- No właśnie - uśmiechnął się leniwie. 
- Dobra ja będę lecieć.. mam nadzieje, że będziesz dziś na imprezie Jack. - spojrzałam na niego bacznie się przyglądając.
- Jak tylko wypiszą Tom'a to pojedziemy od razu do domu, powinni go wypisać za jakieś 1,5 godziny.
- Co ? - spytałam zdziwiona.
- No.. zanim przyjechałaś to jego stan się polepszył o 75% i nie wiem jak do tego doszło, bo zanim wyszedłem po kawę to cały się trząsł, był blady i nie wiedział kim jestem. 
- Dziwne... - urwałam na chwilę myśląc czemu tak szybko poczuł się dobrze. - Dobra lecę.. Do zobaczenia.. buziaki - posłałam im w powietrzu całusa i wyszłam. 
Kolejny sms.
Od Nieznany :
Zrobiłaś to o co poprosiłem, na razie masz czas wolny ode mnie. Ahh i powinnaś mi podziękować za Tom'a. Do zobaczenia słońce.
Czyli jest chłopakiem.. dobra.. może da mi więcej wskazówek i go jakoś namierzę.. Te smsy są strasznie dziwne. 
Potrząsnęłam głową i wróciłam do rzeczywistości. Zrobiłam krok prawą nogą potem lewą, prawą, lewą i tak na zmianę, aż doszłam do mojej gabloty. Otworzyłam drzwi i usiadłam na miękką skórę. Położyłam torebkę obok mnie i odpaliłam silnik. Wyjechałam na drogę i wbiłam drogi bieg dodałam trochę gazy lewą stopę nałożyłam na pedał sprzęgła i wbiła trójkę. Powtórzyłam czynność jeszcze raz i jechałam już z prędkością 140 km/h. Było mi jeszcze mało.. przyśpieszyłam do 160 km/h i wbiłam piątkę.  Jechałam tak do samego końca.. jak już wjechałam na moją ulice to spowolniłam, nacisnęłam pedał sprzęgła i jeszcze raz i następny.. i otrzymałam dźwięk jaki chciałam uzyskać. Podjechałam pod dom, wyciągnęłam kluczyki i zawierzywszy torebkę wyszłam z auta. Zamknęłam je i ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka zawieszając kluczyki na wieszak. Weszłam na schody i zobaczyłam jak Brayan stoi na samej górze. 
- Czemu nie jesteś w szkole ? - zapytał unosząc lewą brew.
Podniosłam tylko rękę by skończył.
- Jasne.. znowu poszłaś do Denis'a.
- Bray.. za chwile zejdę na dół.. i pogadamy.
Prychnął coś pod nosem i zeszedł na dół do salonu. 
Weszłam do swojego pokoju i od razu poszłam pod prysznic. Umyłam włosy i ciało. Zapomniałam wziąć jakiekolwiek ubrania to podeszłam do komody która znajdywała się w garderobie i wyciągnęłam czystą bieliznę wzięłam jeszcze szory i top biały.Ubrałam się szybko, bo na ogół nie ubieram się w garderobie każdy może wejść a zawsze mam otwarte drzwi do tego pomieszczenia. Także wyszłam z pokoju ale jeszcze wróciłam się po komórkę. Zeszłam do salonu i usiadłam na jednej z kanap. 
- Co chciałeś ? - zapytałam brata. 
I kolejny sms tego dnia. Sprawdziłam od kogo przyszedł.
Od Justin. 
Bądź gotowa za 2 godziny. 
Spojrzałam na zegar który był powieszony na ścianie i wskazywał 15. Nie wiem czy zdążę.
- Sorry Bray ale muszę się iść szykować, bo wychodzę z Justin'em. 
- Kto to Justin ? - zapytał zszokowany. 
- Ten palant który ze mną wczoraj przegrał.
- Skoro to palant to po co z nim idziesz ?
- Brayan. - powiedziałam śmiejąc się.
- Dobra dobra idź już pogadamy później.
Wychodziłam już z salonu ale odwróciłam się.
- Przyjdę z nim tu później na imprezę. - puściłam mu oczko i szeroko się uśmiechnęłam.
- Spoko. - odwzajemnił uśmiech. 
Weszłam do pokoju i podeszłam do półki gdzie mam lakiery do paznokci... wybrałam biały.. będzie pasował do mojej karnacji teraźniejszej. Ostatnio dość dużo się opalałam, uwielbiam jak moje ciało się opalone. Wracając do tematu nałożyłam pierwsze na płytkę paznokcia bezbarwny lakier a później biały. Gdy tylko wyschnął wstałam i poszłam do łazienki by się pomalować.. zaczęłam od lekkiego pudru, eyelinera a na koniec tusz i przeźroczysty błyszczyk na usta. Jak już skończyłam wyszłam z łazienki i ruszyłam w kierunku garderoby by wybrać strój. Zdecydowałam się na czarną sukienkę i złote szpilki. Ubrałam się i zostało mi jeszcze 15 minut. W sam raz na ułożenie włosów.. Wzięłam w rękę rozgrzaną lokówkę i pokręciłam je lekko.Przeczesałam grzywkę ręką i wyszło mi to. Wzięłam jeszcze torebkę i już chciałam wychodzić, ale weszła Ashley.
- Heyyy- przedłużyła patrząc na mnie. 
- Cześć.. 
- Czemu nie było cie w szkole ? - zapytała siadając na łóżku.
- Musiałam wyjść, Jack dzwonił.
- Rozumiem... - spojrzała na mój strój - A ty gdzie się wybierasz ?
- Idę na kolacje z Justin'em. - uśmiechnęłam się lekko.
- Justin ? Kto to ?
- Pamiętasz jak przyglądaliśmy się temu przystojniakowi w oknie u ciebie ? 
- Takkk... i ?
- Wczoraj to z nim wygrałam i zaprosił mnie na kolacje.
- I tak po prostu się zgodziłaś ? Ty zgodziłaś się na randkę ? - zapytała zszokowana wstając i podchodząc do mnie.
- Tak.. ruszam na przód Ash. 
- Na to czekałam, nie możesz żyć przeszłością.. - lekko mnie przytuliła a w tym czasie przyszedł sms.
Wyciągnęłam go z torebki i odblokowałam.
Od Justin :
Jestem na dole. 
Do Justin :
Już schodzę ;).
- Ash.. muszę lecieć, Justin już czeka. -nachyliłam się by ucałować dziewczynę w policzek.
- Trzymaj się tam.. i powodzenia. - krzyknęła jak już wyszłam z pokoju.
Zeszłam już na dół, pożegnałam się z bratem i wyszłam przed dom.
Justin stał oparty o maskę swoją corvette. Gdy mnie zobaczył podniósł się i podszedł do mnie.
- Pięknie wyglądasz Charlotte. - uśmiechnął się promiennie. 
Jezusie.. jaki on ma uśmiech.. 
- Dziękuje, ty też niczego sobie. - powiedziałam idąc do auta.
- Pozwól, że tego nie skomentuje. - Otworzył mi drzwi i czekał aż usiądę.
Powoli usiadłam na miękką i lodowatą skórzaną skórę. Zatopiłam się w niej czekając aż szaty wsiądzie. 
******
Przepraszam, że kazałam wam tyle czekać na rozdział.. :(
Teraz idę do liceum.. dużo pracy mnie czeka, ale postaram się dodawać rozdziały i pisać je w wolnym czasie.

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 005

Nie wiem co się dzieję z blogerem.. ale wyrazy mi się same wstawiają lub całe słowa są dużymi literami.Przepraszam to nie moja wina. Jeśli uważacie, że coś jest nie na miejscu omińcie to.. ;)
+ Postaram się dodawać krótsze rozdziały co tydzień.. Są wakacje.. chce jakoś to nadrobić.. 
* Rano *
Otworzyłam oczy i spojrzałam która godzina. 7:30. Mam 30 minut do szkoły. Jęknęłam. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki telefon. Miałam 2 wiadomości. 
1 Wiadomość: Ash ;). " Gdzie jesteś ? " 
2 wiadomość: Nieznany. 
" Hey słonko. Mam nadzieje, że cie nie obudziłem. Justin :) "
Do Justin : 
Hey.. nie, nie obudziłeś.A tak po za tym to skąd masz mój numer ? :)
Odpisałam i zostawiłam telefon na łóżku, po czym wstałam by się chociaż dziś nie spóźnić. Udałam się do garderoby by wziąć czystą bieliznę i ubrania. Stwierdziłam, że nie zdążę się o kąpać, więc tylko się przebrałam w łazience, zrobiłam makijaż i poczesałam włosy które spięłam w wysokiego kucyka. Wyszłam z łazienki, wzięłam jeszcze tylko torbę, którą zawiesiłam na ramieniu i poszłam do kuchni. Zaczęłam robić śniadanie.
- Charllote Kim O'conner. - zawołała Ashley. - Jesteśmy znowu spóźnione. 
Spojrzałam na zegar i była 8:15. Fuckkk.. Nie znowu. Przecież tylko się ubierałam. Ughh.. 
- Lecę po telefon i jedziemy.- powiedziałam wchodząc na schody. 
- Mówisz o tym kochanie - spojrzałam na przyjaciółkę, która trzymała mój telefon w ręce. 
- Dziękuje. - pocałowałam dziewczynę w policzek. 
- Austin.. jedziemy. 
- Ale ja nic nie jadłam.. 
- Zjesz na stołówce. - Ash popchnęła mnie do drzwi. 
Poczułam wibracje w ręce. Odblokowałam telefon. Kolejne 2 Wiadomości.
Od Justin
To mało ważne skąd mam, ważne, że ma go. ;*
Od Justin : 
Co robisz ? 
Do Justin :
Jadę do szkoły :/
Od Justin
Naprawdę.. hahaha.. chodzisz jeszcze do szkoły ?
Do Justin :
Hey.. mam jeszcze 17 lat.
Od Justin :
Ehh to małolata z ciebie.. wiesz co kochanie.. możemy przełożyć dzisiejszą kolacje naa... ?
Do Justin : 
Na kiedy ?
Od Justin :
Na nigdy. Sorki słonko.
Haha.. co on napisał.. chyba śnie.. nie żeby mi zależało czy coś.. no ale tak się nie robi. 
- Charll idziesz ? - wyrwał mnie głos Ash.
- Tak tak już idę. - Wysiadłam z auta i kierowałam się do mojej szafki.
Do Justin : 
Chce ci tylko przypomnieć, że to ty chciałeś się ze mną umówić :)
Kiedy byłam już przy swojej szafce, otworzyłam ją i wyciągnęłam kilka książek, które będą mi potrzebne.
Sms. 
Od Justin :
Niech ci będzie.. Będę o 17.
Pani Clark jest przemiłą staruszką ucząca biologi. Wszyscy uczniowie są jej wdzięczni, że jako ona jedyna nie posyła nas do dyrektora jak coś zrobimy. Dziś się jakoś nie wyspałam.. ha nie jakoś spałam nie całe 3 godziny. Pierwsze jak przyjechałam wczoraj do domu pokłóciłam się Austin'em, jak zwykle był zazdrosny. Czasami go nie rozumiem.. nie jesteśmy ze sobą.. więc o co mu chodzi. Po krótkim czasie dostałam telefon, że pali się dom Tom'a, Jack'a i Paul'a. 
- Charl... Pali się dom. - krzyknął Jack przez telefon.
- Co..? Który ? Gdzie ?
- No nasz...przyjedzcie tu szybko.
- Już jedziemy. 
Rozłączyłam się szybko i pobiegłam na dół.
- Ruszać tyłki, dom chłopaków się pali. 
- Jak to ? - zapytał Bray powili wstając, analizując to co właśnie powiedziałam.
- Co można nie zrozumieć " ruszać tyłki, dom chłopaków się pali " co ?
Wszyscy spojrzeli na mnie jakbym żartowała.
- Jeśli za 5 sekund nie będzie was na zewnątrz zapomnijcie, że dalej będziecie tu mieszkać.. i ciebie się to też tyczy Brayan. - Krzyknęłam nabuzowana.
- Raz.. dwa.. trzy.. cztery.. i pięć - Ostatnie słowo wypowiedziałam kiedy  zamknęłam za sobą drzwi.
Trójka przyjaciół siedziała już w samochodzie i już odjeżdżali, kiedy nagle usłyszeliśmy wielki wybuch.
Podeszłam do swojego auta a te głąby czekali nie wiem na co, na zbawienie na pewno nie. Wsiadłam i od razu odpaliłam silnik, szybko wrzuciłam wsteczny i wyjechałam na ulicę. Sięgnęłam ręką do schowka i wyciągnęłam miętówki i spluwę. Dwie drażetki wsadziłam do ust i zaczęłam żuć a pistolet wzięłam w lewą rękę i naładowałam ją, następnie wystawiłam ją na zewnątrz wcześniej otwierając okno i nacisnęłam za spust dwa razy. To na znak, że już jedziemy do nich. Mieszkają 10 przecznic dalej, więc powinni usłyszeć.Po nie spęłna.. nie wiem ilu.. ale dotarliśmy na miejsce.. Cały dom się palił.. dosłownie. Zgasiłam silnik i wybiegłam do chłopaków. 
- Jack..! - krzyknęłam. 
Zauważyłam tylko Jack'a i Paul'a. 
- Gdzie jest Tom ? - zapytałam kiedy już byłam przy nich. 
- Właśnie z nim wychodzą.. - kiwnął głową bym spojrzała w tamtym kierunku.
- Charlotte - usłyszałam głos pani Clark. 
- Umm.. tak ?
- Odleciałaś.. proszę cie słuchaj mnie.. bo to będzie na sprawdzianie.
- Pani jeszcze sprawdziany będzie robić ?
- Przecież jest początek maja. 
- Cokolwiek. 
Obróciłam się plecami do ściany i się oparłam nogi dając na stołek. Przeważnie siedzę sama. Jedynie jak mam nie które lekcje z Ash wtedy z nią siedzę. Inne dziewczyny się mnie boją. I słusznie. Wiele słyszały na mój temat, nie tylko one, nauczycielki i chłopcy z mojej jak i innych klas także.
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. 
- Charl wycisz telefon, załatwisz to na przerwie. - powiedziała nauczycielka.
Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że dzwoni Jack.
- Mogę odebrać - zapytałam. - To bardzo ważne. 
Popatrzyłam na nią tym wzrokiem, żeby zrozumiała, że jak nie odbiorę to jej coś zrobię.
- Dobrze, masz 5 minut.
Wstałam wzięłam torebkę i wyszłam za drzwi odbierając telefon. 
- Halo ? 
- Charl.. z Tom'em jest coraz gorzej. 
- Co lekarz powiedział. 
- Jeśli możesz to przyjedź tu jak najszybciej. 
Zawsze jak coś się dzieje to dzwonią do mnie.. nie jestem głową gangu tylko Bray. Czasami mnie to denerwuje, bo jestem w szkole.. tak nienawidzę jej .. ale muszę myśleć o przyszłości. Co ja powiem dzieciom, że ich mama była częścią gangu, temu żyją.. jak żyją.. Uhggg nie ważne. Wracając do tematu.. zapomniałam wam powiedzieć,że Tom jest w szpitalu.. ma złamaną rękę i wstrząs mózgu. Był w domu, kiedy bomba wybuchła.. na szczęście był w piwnicy.. więc był daleko od bomby. 
- Jasne, zaraz będę. -rozłączyłam się i poszłam w kierunku pokoju dyrektora.
Zakukałam dwa razu i od razu weszłam.
- Dzień dobry. 
- Witaj Charlotte, co się stało. 
- Zwolnienie poproszę. 
- Na ilę ?
-  To chyba realne, że na cały dzień .. 
- Już wypisuje.
Jesteście ciekawi czemu mi od razu wypisuje zwolnienie ? Hmm to nawet ciekawa historia. Raz jak szłam wieczorem z Konradem to widziałam go jak obściskiwał się ze swoją gosposią. Za każdym razem jak o coś go proszę to to robi.. bo jednak się chce stracić swojego stanowiska i rodziny oraz reputacji. 
- Ahh.. i jeszcze do Ashley.
- Za dużo wymagasz ode mnie. - powiedział wściekły.
Spojrzałam na niego i podeszłam bliżej stając koło niego fotela. 
- Umm.. coś ty powiedział ? - zapytałam, sięgając do torebki po telefon.
- Powiedziałam, że nie. 
- Dobrze. 
Wybrałam numer jego żony. 
Ahh.. no tak, musiałam coś wymyślić by dostać jej numer. Jest matematyczką w innej szkole, tak więc powiedziałam, że mam z tym przedmiotem problem i wzięłam jej numer na następny raz. Od razu się zgodziła. Tak więc już było słychać pierwszy sygnał. 
- Charlotte ? - zapytała.
Przyłożyłam telefon do ucha. 
- Dzień dobry pani Vanlons. - uśmiechnęłam się chytrze do dyrektora.
- Przepraszam, cię ale teraz mam lekcje, zadzwonię jak będę mieć czas.. Do usłyszenia.
- Dobrze. - zauważyłam jak Denis ( dyrektor ) bierze następną kartkę ze zwolnieniem. 
- Masz szczęście, że nie miała teraz czasu Denis. 
- Kiedyś tego pożałujesz. 
Ponownie sięgnęłam niby, że czegoś szukałam w torebce, ale za spodenkami miałam broń. Wyciągnęłam ją i przyłożyłam na skroni Den'a. 
- Przecież piszę.. mogłabyś to odłożyć. 
- Myślałam, że chcesz się zabawić. - powiedziałam wzmacniając ucisk. - Pośpiesz się nie mam czasu.
Sms. 
Od Nieznany : 
Kochanie, nie ładnie tak się bawić z dyrektorem. Bierz zwolnienie, tylko swoje i jedź do szpitala. Jak weźmiesz jeszcze Ashley to nie zobaczysz już Tom'a.
Obejrzałam się za siebie było tam okno. 
Czy ktoś mnie obserwuje ? 
Ten ktoś widział, jak Denis'owi groziłam. 
Kurwa. 

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 004

Edit: Założyłam nowego ask'a jeśli Macie Jakieś pytanie dotyczące rozdziałów, bloga LuB czegokolwiek zapraszam .. :)
http://ask.fm/Bieber9469

```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
Po tym jak Brayan wyszedł chwile porozmawiałam z Austin'em i poszłam do Ashley.
- Masz teraz czas ? - zapytałam przyjaciółki.
- Tak.. - odpowiedziała spoglądając na mnie.
- To chodźmy.
Gdy weszliśmy do pokoju odrazu udaliśmy się do mojej garderoby. Mam pełno róźnych stroi na wyścigi. Pewnie myślicie jaki jest strój na wyścigi. Otóż inne " dziewczyny " mają ubrane spódniczki, które nic nie zakrywają i
bluzki które są jak od 6 latki, takie małe. Na codzień podobnie się ubieram ale ja mam szacunek do samej siebie. One gdyby mogły to by się pieprzyły tam z wszystkimi. Także powracając do tematu, zazwyczaj ubieram
krótkie spodenki i top lub odcisły skórzany czarny komplet i do tego zwyczajne trampki. Szpilki tylko ubieram gdy gdzieś wychodzę w miasto lub na imprezy. Jeśli chcesz wygrać wyścig musisz dać z siebie wszystko.
Więc wkońcu wybrałam swój strój. Spojrzałam na zegar i pozostało mi tylko 9 godzin. Tak.. tylko 9. Musze jechać jeszcze do kosmetyczni z Ash, wybrać auto i popracować nad nim, wyspać się i pojachać na wyścig. To jest
mało czasu. Ja się ruszam jak mucha w smole, także przydało by się tak z 2 godziny dodać. Kończąc moją przemowe.. postanowiłam pierwsze zajechać do magazynu wybrać auto i popatrzeć czy coś  nie trzeba z nim robić.
- Ash.. jedziemy do magazynu.
- Idę się przebrać.
- Ja też... a i weź coś na zmianę bo potem jedziemy do Amber.
- Jasne.- wziełam robocze ubrania i poszłam się przebrać, włosy pozostawiłam rozpuszczone.  Spakowałam tylko do torby ubrania na zmiate i wyszłam z pokoju kierując się do salonu. Nikogo tam nie było, musieli być już w
magazynie.
-Ashh.. - zawołałam.
- Już idę słońce.
Nie cierpie jak się tak długo przygotowuje. Ona jest gorsza ode mnie. Szafe ma pełną nawet już " wylewają " się  te jej ubrania, ale dalej nie ma w co się ubrać.
* Po 30 minutach * 
- Witam cie słońce.. - podeszedł Austin i musnął moje usta.
- Tsaa cześć, przyszło coś fajnego ? - zapytałam od razu.
- Bugatti, Honda, Nissan, BMW Saleen, dużo ich.. chodź.
Poszłam za chłopakiem. Weszliśmy do dużej hali gdzie był nowy towar.
- Bray.. - Zawołałam brata, który rozmawiał z Jack'iem.
- Co ?
- Daj kluczyki od Veyron'a.
- Są w biurze.
- Austinnn... - popatrzałam na niego z nadzieją.
- Już idzę, ale najpierw buziak. - wskazał na swój policzek.
Wystawiłam wspazujący palec i pokiwałam nim by podeszedł do mnie. Nastawił policzek, przybliżyłam usta gdy on obrócił głowę i pocałował mnie w usta. Oderwałam się od niego.
-Możesz już iść. - wskazałam na biuro.
- Jasne.
Zatem ja podeszłam do mojego cuda. Po chwili się zjawił chłopak z kluczykami. Wziołam je od niego i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wsadziłam kluczyki do stacyjki. Zapaliłam go i otworzyłam maskę.
- Jack.. - poraz kolejny zawołałam.
- Już idę.
Z nich wszystkich najbardziej dogaduje się właśnie z nim. Jest przystojny, ma poczucie chumoru, traktuje go jak mojego brata.
- Co się stało ? - zapytaj jak już koło mnie.
- Opony trzeba zmienić felgi też, dolać paliwa, i przemalować go na biały. A ja resztą się zajmę.
- To znaczy czym ?
- Pojade nim  na myjnię.. - uśmiechnełam się uroczo.
- A terazzzz... - odwruciłam się by poszukać Ash.. oczywiście była przy moim bratcie.. nie rozumiem jej co ona w nim widzi. - Ashley jedziemy.
- Zaraz.. teraz nie mam czasu.
- Co proszę ? - krzyknełam. - Dobra jeśli chcesz to zostań tu i pomóż Jack'owi.
- Pożegnałam się zresztą i poszłam w stronę wyjśćia.
Słyszałam jak Ash mnie wołała, udawałam, że nie słysze i szłam dalej. Po chwili mnie dogoniła.
- O co ci znowu chodzi ? - staneła przede mną.
- Mi ? Chyba tobie, jeśli cie wołam to  masz przyjść. To jest chyba zrozumiałe.
- A co ty myślisz, że ja będę na każde twoje zawołanie ? - fukneła.
Przybliżyłam się do niej tak, że dzieliły nas milimetry.
- To teraz pomyślmy za co kupiłaś sobie te wszystkie ubrania, auta którymi jeżdzisz skąd się wzieły hmm..? Gdyby nie ja zostałabyś dalej w pace, czasami się zastanów co do mnie mówisz. Nie obchodzi mnie to, że jesteś
 moją przyjaciółką bo be ze mnie byłabyś nikim.. tak samo jak Austin, tylko on jest wdzięczny mi przynajmiej i reszcie. Jeśli coś ci się nie podoba to prosze wyprowadz się. Mam ciebie już po dziurki w nosie.
Patrzała tylko na mnie tym pustym wzrokiem.
- No właśnie, więc prosze cię zastanów się czy chcesz jeszcze mieszkać w moim domu. Bo jeszcze jedna taka akcja i skończysz tam gdzie zaczełaś.
Byłam nieźle nabuzowana. Całej rozmowie przyglądali się wszyscy co byli w magazynie. Napotkałam tylko wzrok Austin'a reszta patrzała tylko na Ashley. Przypomniało mi się, że miałam się przebrać zanim pojadę do
 Amber. Szłam w kierunku łazienki
przy okazji koło szatyna. Chwyciłam rękę chłopaka i pociągnełam go lekko by ze mną poszedł. Weszliśmy do łazienki.
- Zamkin drzwi na zamek jakbyś mógł. - powiedziałam do niego.
- Mhm.. - tylko mruknął smutny ? Tak mi się wydaje,, chyba odebrał to jak kłóciłam się z Ash, że ich nie chce w domu.
Stanełam na przeciwko lustra i zaczełam poprawiać włosy. Austin oparł się o ścianę, która wyła koło mnie i przyglądał mi się.
- Coś się stało ? - spojrzałam na niego.
- Nie..
- Przecież widzę. - podeszłam do niego. - Hey.. spójrz na mnie.
Podniósł wzrok na mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie lubie ciebie smutnego.. uśmiechnij się. Ja się pokłóciłam z Ash.. nie odbieraj tego co powiedziałam do niej tak jakby was nie chciała. Jesteście ważni do mnie tylko teraz mnie tak poniosło.. dobrze ? - lekko się
uśmiechnełam.
- Dobrze.. -  złączył nasze usta.
Obrócił nas tak, że ja teraz byłam pod ścianą a on tworzył tzw. " klatkę " trzymając ręce na kafelkach. Objełam jego szyję a on rękami zaczął jechać od moich pleców, aż do pośladków. Przeszedł mnie miły dreszcz. Mocno
ścisnął go podnosząc mnie i posadził na półce. Rozebrał mi bluzę, pogłębiając pocałunek. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że już 17:00.
- Spóźnie się do Amber - powiedziałam przerywając pocałunek.
- Nie bój się zawiose cię. - próbował złapać moje usta.
- Nie, nie ,nie odsuń się musze się przebrać i jedziemy.
Poslusznie się odsunoł i obserwował mnie uważnie. Wziełam swoją torebkę i poszłam do kabiny się przebrać. Po 3 minutch wyszłam i ponownie stanełam przed lustrem poprawiając makijaż. Austin obioł mniie z tyłu
i zaczął muskać moją szyję.
- Przesań.. rozprasza mnie to.. - zachichotałam.
Jeszcze bardziej się przyssał tworząc malinkę. Skończyłam poprawiać makijaż, chwyciłam swoją torebkę i podeszłam pod drzwi.
- Idziesz ? - zapytałam chłopaka, który stał przed lustrem.
- Jasne.. - odpowiedział... czy oni nie znają innych słów tylko " Jasne " , " dobrze ". Ughhhh.. Denerwuje mnie to.
Wychodząc z łazienki spojrzałam co Jack robi, napotykając Brayan'a, który tulił płaczącą  Ashley. I niby teraz jest jej smutno ? Bo wszyscy się dowiedzieli jaka była przedtem, że była w więzieniu? Żałosna jest, nie lubie takich szmat.
W końcu to moja przyjaciółka, ale przepraszam powinna mieć do mnie szacunek.
Bray patrzał na mnie tylko takim wzrokiem mówiący " Potrzebne ci to było ? "
- Porozmawiamy w domy Bray, teraz się śpiesze.
- A ty gdzie Austin ? - zapytał go Brayan.
- Jadę zawieść Charl.
- Przyjedź tu potem, bo musze z tobą porozmawiać.
Wyszłam już na zewnątrz zaraz dołączył do mnie szatyn. Otworzył auto i od razu poszedł na swoje miejsce usiąść.
- Jaki dzentelmen z ciebie.. seryjnie. - powiedziałam do niego jak już siedziałam.
- Ahh tam i tak mnie kochasz.. - Przypomniało mi się jak tak samo mówił Konrad przed śmiercią. Potrząsłam głową by nie myśleć o nim bo bym się rozkleiła.
- Do Amber tak ? - zapytał patrząc na mnie.
- Tak.
* U Amber *
Weszłam do środka salonu wraz z Austin'em.
- Umm jest Amber ? - zapytałam podchodząc do jej uczennicy.
- Oczywiście, już ją poproszę.
- Dziękuje. - mruknełam.
Podeszła do nas Amb.
- Hej słońce - przywitałam się z nią.
- Hey.. dawno się nie widzieliśmy.
- Tak jakoś wyszło.
- Ja już będę leciał kochanie. - powiedział chłopak.
- Dobrze, zadzwonie później, do zobaczenia. - musnełam jego usta i poszła za Amber.
* Po 3 godzinach * 
Po tym jak Amb się mną zajeła tzn. moimi paznokciami zadzwoniłam po Austin'a. Zjawił po po chwili i jechaliśmy już do domu. Weszłam do środka i zobaczyłam, że wszyscy siedzą w salonie .
- Hey.. - szukałam wzrokiem Jack'a ale go nie było. Wyciągnełam telefon i wybrałam jego numer.
- Jack ? - zapytałam jak odebrał.
- Co słonko ?
- Gotowy ?
- Za pół godziny będzie.. przyjechać pod dom, czy przyjedziesz do magazynu ? - zapytał.
- Umm.. sama nie wiem.. bo muszę jeszcze jechać na myjnię. Ahh.. ja przyjadę.
Rozłączyłam się poszłam na górę odświeżyć się. Umyłam ciało i włosy i owinełam się w ręcznik. Stanełam przed lustrem, do ręki wziełam szczotkę rozczesałam włosy, popsikałam odżywką i wysuszyłam. Natomiast na
twarz nałożyłam troszkę pudru, cieni, tusz, eye-liner i gotowa wyszłam z łazienki.
- Kurwaa Bray. - Zauważyłam chłopaka siedzącego na łóżku.
- Sorry nie wiedziałem, że wyjdziesz w ręczniku. - obrucił się.
- Czekaj idę się ubrać.
Po chwili wyszłam do niebiesko okiego.
- Co chcesz ? - zapytałam siadając koło niego.
- O co się pokłóciłyście ?
- A co nie było słychać ?
- Było... tylko .. - nie wiedział co powiedzieć.
- Zrozum mnie.. nie biore udział w tych wyścigach tylko dla przyjemności, robie po co by nie zadłużyć nas, sam przecież wiesz, że mamy długi.. musimy spłacić te auta.. Za niedługo jest wielki skok. On musi się udać, jak
to pójdziemy siedzieć. Z tego będzie kasa, bez niej nie da się żyć, więc daje z siebie wszystko by mieliście za co żyć. I gdyby zamkneła raz za kiedy tą buzie, było by wspaniale. Ale po co lepiej wkurwić mnie i kleić się do
ciebie  tak ?
- Dobra rozumiem cię, ale pomyśl co ona miała przedtem hmm ..? Nic nie miała.
- No właśnie nic nie miała.. co ty mi powiedziałeś jak ich pierwszy raz zobaczyłeś.. przypomnij sobie.
- Że nie chce ich w domu i mają się wynosić.
- Otóż to .. a teraz bronisz tej małeś suki.. nie rozumiem cię Bray. Gdyby nie ja.. - przerwał mi.
- Tak tak, gdyby nie ty ona i Austin byli by nikim. Rozumiem, ale pomyśl co by było bez nich..
- Życie by potoczyło się nam inaczej.. i tak prędzej czy później trafimy do paki..
- Nawet tak nie mów.
- Bray.. to jest rzeczywistość... do ciebie dalej to nie dotarło co robimy. Kradniemy paliwo, auta i różne inne rzeczy. Zrozum to.. to nie bajka. To jest normalne życie, w którym każdy płaci za swoje czyny.
- Wiem.. - spóścił głowę.
- Przeprwasza, ale mam jeszcze 3 godziny.. muszę się sprężyć.
- Jasne.. Powodzenia. - wyszedł z pokoju.
Rozumiem, go broni swojej dziewczyny, ale też musi zrozumieć co ja czuję. Ughhh koniec..
Podeszłam do szafy z wyciągnełam biżurerię. Nałożyłam pierścionek, który dał mi Konrad, naszyjnik i kilka branzoletek. Pewnie zastanawiacie kim jest Konrad.. dowiecie się nie długo. Teraz nie mogę powiedzieć.
Spojrzałam na zegar.. pozostały mi jeszcze 2,5 godziny. Pojadę teraz  do magazynu i później na myjnię.
* Godzina do wyścigu * 
Właśnie wyjechałam z myjni.. postanowiłm, że pojadę jeszcze na cmentarz.
Zgasiłam silnik i poszłam nad grób Konrada. Jak na zawołanie przeszły mnie ciarki i nacisły do oczu łzy jak zobaczyłam imie i nazwisko wyryte na skrzynce. Usiadłam na ławcę i patrzałam na grób.
- Hey kochanie.. - starłam ręką pierwszą łzę. - Dawno mnie tu nie było.. stęskniłam się.. bardzo.. jak widzisz.. jadę na kolejny wyścig.. Nie wyrabiam już po woli.. jeszcze na dodatek ta kłótnia z Ash.. Chciałabym się teraz
do ciebie przytulić.. powiedzieć  " kocham cię " .. - starłam kolejne łzy.. - Dlaczego Bóg mi cię odebrał.. rozumiem co robie.. to powinnam być ja .. - urwałam na chwilę, zagryzając mocno dolną wargę.
- Przepraszam, że się tak rozkleiłam.. ale sam rozumiesz.. brakuje mi cię.. i to cholernie... wiem, że teraz patrzysz na mnie z góry lub siedzisz koło mnie i powtarzając
" nie smuć się, każdy kiedyś umiera ", ale ja i tak tego nigdy nie zroumie.. mieliśmy wziąść ślub.. mieć 3 dzieci.. cieszyć się, że mamy siebie.. Najwidoczniej tak to musioło się skończyć.. także.. za nie długo wyścig..
życ mi szczęścia.. Kocham cię.. do zobaczenia kochanie... - starłam łzy, wsiałam i dotknełam jego grobu.
Zapaliłam silnik i pojechałam prosto na wyścig..
Zaparkowałam tam gdzie było miejsce. Odworzyłam lusterko poprawiajać makijaż, ubranie i włosy. Gotowa wziełam głęboki wdech i wypuściłam je po krutkim czasie. Wyszłam z samochodu.
Szukałam wzrokiem kogoś z przyjaciół, ale tylko życił mi się w oczy Bray z Ash.
Podeszłam do nich.
- Hey.. za ile wyścig ? - zapytałam.
- Za chwilę.
- Wiadomo już z kim jadę ?
- Podobno nikt go tu jeszcze nie widział.. nowy jest...
- Aaaa.. to pestka.
- Zobaczymy.
Spojżałam na niego groźnie.
- Żartowałam.. okey ? - zaśmiał się z mojego wzroku.
- Jasne jasne.. - także się zaśmiałam.
Spojrzałam na Ashley.. była przytulona do mojego brata.. wyglądała inaczej.. tzn. ubrała się inaczej.. spódnice biało niebieską miała do kostek i top biały i na to jeansową katanę a na stopach żymianki.
- Charll możemy  porozmawiać..?odezwała się..
W tym samym czasie podeszedł do nas Austin i się przytulił do moich pleców, lekceważąc, że do mnie coś powiedziała.
- Hey skarbie. - musnął moją szyję.
Odwróciłam do niego i musnełam jego usta - Hey.
- Żygne zaraz.. - Brayan zazwyczaj tam mówi kiedy nas widzi razem.
- Dobra lecę już.. - powiedziałam do nich.. - Trzymajcie kciuki.
- Charll poczekaj.. - usłyszałam brunetkę.
- Tak ? - zapytałam uprzejmie.
- Możemy porozmawiać ?
- Jak nie widzisz śpieszę się na wyścig.. - powiedziałam pośpiesznie.
- Dobrze..
- Zobaczymy się po wyścigu lub w domu okey ? - uśmiechnełam się lekko by złagodzić sytuacje, bo wiem, że się częsie od środka.
- Jasne.. - powiedziała odchodząc.
- Hey.. Ash.. - zawołałam.
- Tak ? - odróciła się,
- Chodź tu.. - rozszeżyłam ramiona by przytuliła sie do mnie,
Podbiegła i przytuliła się mocno.
- Przepraszam - szepneła.
- Nie ma za co.. wkońcu jesteś moją przyjaciółką nie przez przypadek nie ?
- Tak tak..
- Dobra koniec tych czyłości.. bo zaraz ten przystojniak pojedszie bez mnie.
- Haha - zaśmiała się. - Leć już, trzymam kciuki. - klepła mnie w tyłek.
- Heyyy..
- Coo..? - zapytała chichocząc.
- Nie ważne, do zobaczenia.. - puściłam jak buziaka.
Zapaliłam silnik i od razu usłyszałam ten zajebisty klank.
Podjechałam na linię startu i po chwili dołaczył do mnie mój kompan.
Otworzyłam szybę on także to co zobaczyłam zbiło mnie z tropu..
- Cześć słonko.. znowu się spotykamy.
- Przypomnisz mi twoję boskie imię ?
- Jak mogłaś zapomnieć - dotknął klatki piersiowej.
- Wybacz słońce.. - uśmiechnełam się - To jak przymnisz mi je ?
- Justin.. a ty Charlotte nie ?
- Tak... mówiłam, że te imie jest boskie..
- Nie podlizuj się kochanie.. i nie nie wygrasz..
- Zobaczymy..
- Ile stawiasz ? - oblizał dolną wargę, rękę położył na kierownicy a głowę i reszta tłowia przekręcił w moją strone.
- 18 a ty ?
- Nie co mniej.. ale się pisze.. 18k.. - uśmiechnął się figlarnie. - Skarbie zmieniamy zasady gry ?
- Zależy na jakie. - spojrzałam na niego.
- Jak ja wygram to umówimy się na kolacje.. a jak ty wygrasz to .... to co byś chciała hmm ?
Ublizałam seksownie usta.. przymrurzyłam oczyi spojrzałam na niego - Ciebie.. - mruknełam.
Zaksztusił się własną śliną .. - Da się załatwić.. tylko podaj numer.. - znowu ten uśmiechh... mu za to płacą czy co ?
- Zobaczymy kto wygra..
- Powodzenia Skarbie - mrukął zamykając okno.
* Po wyścigu * 
Zjechaliśmy za jakieś budynki i wysiedliśmy z aut.
- Mówiłam, że wygram..
- Oszukiławłaś.. widziałem to..
- Za szybko wcisnołeś nitro.. musisz nauczyć się to kontrolować.
- Spokooo.. tylko teraz.. Kiedy odbierzesz swoją nagrodę..
- Woo hooo... kto by pobysłał, że tak mi szybko ulegniesz.. - zaczełam się śmiać..
Tylko uśmiechnął się dalej patrząc na mnie..
- Pierwsze chce swoje pieniądze..
Podeszedł do auta i wyciągnął rulonik pieniędzy wręczając mi go.
- To co dasz się namówić na kolacje ?- zapytał
Usiadłam na maskę jego auta..
- Chce ci przypomnieć, że to ja wygrałam.
- Wiem skarbie, ale wspólna kolacja nie zaszkodzi.
- Zastanowie się..
- Będę po ciebie jutro o 17:00
- Heyy.. powiedziałam, że się zastanowie.
- I tak wiem, że się zgodzisz kochanie.. mnie się nie da odmówić.
- Dobra nich ci będzie, ale później mój brat Bray robi imprezę pójdziemy tam...
- Więc do zobaczenie jutro.. miłych snów skarbie.
Zeszłam z jego maski wsiadłam do swojego auta i pojechałam od razu do domu.

CDN

/ / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / / /
Dzien dobryyy ....!
Na sam początek przepraszam, ale nie sprawdzałam błędów.
Jak widzicie Nowy Szablon .. ZMIANA Głównej bohaterki .. i dodanie 3 nowych .. jeśli jeszcze Ich nie nie widzieliście na zajrzyjcie click here:   Bohaterowie
Umm .. rozdział mi sie podoba siedziałam nad NIM kilka godzin ..
Do chyba Pierwszego tak Długi rozdział .. mam Nadzieje, Ze sie podoba .. :)
Jak widzicie .. poznajecie na razie Bohaterów.
Justin'a żart Troche Mało .. ale juz od następnego Rozdziału namiesza ...
Także .. Do następnego .. ♥