czwartek, 28 maja 2015

Informacja

Rozdział powinien pojawić się do miesiąca.. przepraszam, ale mam straszne problemy ze stawami.. Lekarz mi powiedział, że jak teraz nie zacznę chodzić na rehabilitacje to mogą mi amputować nogi, wiec sprawa jest poważna.. Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie... 

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 014

- Co ? To niemożliwe.. - pokręciłam głową zmieszana.
- Charlotte.. przykro mi.
- Nie powinno ci być przykro.. Konrad nie żyje.. na pewno.
- Skąd wiesz ? Nie było cie, pobiegłaś od razu po wypadku.
- Sugerujesz coś ? - zapytała patrząc się na nią uważnie.
- Nie.. porozmawiamy później - wstała i pocałowała mnie w policzek. - Pa -pomachała i odeszła tak po prostu.
Dziwne to było.. a co jeśli Konrad żyje ? Moje życie by wywróciło się o 180 stopni. O ile by chciał być ze mną. Jestem zagubiona.. przez tyle czasu próbowałam się pozbierać z pomocą specjalistów i teraz znowu to samo. Muszę zapomnieć o nim, dostałam drugą szanse i nie mogę jej teraz zmarnować.
Wyciągnęłam telefon by spojrzeć która godzina.. 14.30, zauważyłam także, że dostałam wiadomość, ale nie mam czasu by sprawdzić. Mam jeszcze jedną lekcje i pójdę na nią nie zależnie od tego jak się czuje. Wstałam z ławki i ruszyłam w kierunku wejścia do szkoły, podeszłam pod plan by zobaczyć gdzie mam. Sala 319 - J. Angielski. Mam z moją wychowawczynią, więc będę mieć spokój. Podeszłam pod klasę, dziewczyny w mojej grupy od razu spojrzały w moim kierunku. Nie wiem, co takiego specjalnego jest w moim życiu by każdy o nim mówił a zwłaszcza one. Największe plotkary w całej szkole. Odwróciłam wzrok i po chwili poczułam dłoń na mojej dłoni.
- Hey - powiedział.
- Cześć - odpowiedziałam gdy się odwróciłam do niego.
- Nie odpisałaś mi na sms'a i temu przyjechałem.
- Skąd wiesz, gdzie chodzę do szkoły ?
- Śledzę cię całe dnie, stąd wiem - powiedział całkiem poważnie.
- Chyba żartujesz.
- Nie.
- Okey, zaczynam się ciebie bać. - spojrzałam mu w oczy.
- Żartuje.. - zaśmiał się. Ma taki cudowny śmiech.
- To dobrze. - odetchnęłam z ulgą.
- Więc widzę, że masz jakieś sekrety do ukrycia.
- Nie.. - pokręciłam głową.
- Odpowiedz czemu mi nie odpisałaś ?
- Przepraszam, nie miałam czasu a przed chwilą zobaczyłam dopiero.
- Dobrze - oblizał usta - więc odpowiesz mi teraz na moje pytanie ? - zapytał.
- Jakie ?
- Przeczytaj zawartość sms'a. - kiwnął głową na moją torebkę
- Już - wyciągnęłam ponownie telefon i włączyłam sms od Justin'a.
Co robisz wieczorem skarbie ? 
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
- Za pewnie będę się uczyć.
- Wyciągnę cię na godzinkę dwie okey ? - uśmiechnął się.
- O której ? - zapytałam spoglądając na bok. Te dziwki się patrzą.. kurde.. znowu będę tematem całej szkoły.
- Spodziewaj się nie długo kolejnego sms'a.
- Dobrze.
- Także do zobaczenia. - nachylił się  i ucałował mój policzek tak, że jego usta prawie stykały się z moim kącikiem ust.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam szeptem.

Wyszłam ze szkoły i skierowałam się do swojego samochodu. Włączyłam silnik i pojechałam do supermarketu. Po paru minutach byłam już pod sklepem. Weszłam do sklepu i wzięłam wózek, chodziłam pomiędzy regałami biorąc produkty, które potrzebuje. Jak już wszystko miałam to szłam w kierunku kas, ale zatrzymał mnie głos Justin'a. Zauważyłam go z dziewczyną która tu pracuje, szybko schowałam się za regał by mnie zauważył.
- W czym pomóc ? - zapytała dziewczyna.
- Potrzebuje świece, ale nie umiem ich znaleźć, możesz mi pomóc.. - przerwał na chwile - Kim.
- Jasne, proszę za mną.
Po co mu świece ?  
Wyszłam powoli za regału czy dalej tam stoją, na szczęście nie było już ich. Przypomniało mi się, że spotykam się dziś z nim wieczorem. Może temu te świece. Ale, żeby aż tak się starał ? Dziwne.. to na pewno nie dla mnie..
Potrząsnęłam głową i ruszyłam w kierunku kasy, wyłożyłam wszystko na taśmę i czekałam na swoją kolej.
- Dzień dobry, po proszę 25 dolarów.
Wyciągnęłam banknoty i wręczyłam ekspedientce. W tym czasie pakowałam swoje rzeczy do reklamówek.
- Dziękuje i zapraszam ponownie.
- Do widzenia - uśmiechnęłam się i weszłam ze sklepu.
Włożyłam wszystko do bagażnika i ruszyłam w kierunku domu. Zaparkowałam na podjeździe i wyszłam z auta, zabierając ze sobą tylko torebkę. Wchodząc do domu w oczy rzucił mi się Jack.
- Hey - uśmiechnęłam się.
- Cześć.
- W bagażniku są zakupy - rzuciłam mu kluczyki od auta.
- Już się robi.
Nie czekając ani chwili dłużej poszłam do pokoju, by móc się zacząć uczyć na kartkówkę z biologii. Położyłam torebkę na biurko i usłyszałam, że dzwoni mi telefon.
- Halo ? - powiedziałam jak już odebrałam.
- Hey Charl.
- Cześć Justin.
- O 18 będę po ciebie.
Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. 16:30
- Nie zdążę, muszę się jeszcze pouczyć.
- Pouczysz się później.
- Nie mogę.
- Możesz, szykuj się.
- Jak mam się ubrać ? - zapytałam.
- Jeśli chcesz możesz ubrać sukienkę.
- Zobaczę. - powiedziałam rozłączając się.
 Przewróciłam oczami i weszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki i wzięłam wacik nalewając na niego mleczko do demakijażu. Przetarłam kilka razy oko by makijaż zmył się następnie poszłam wziąć prysznic.
Jak już umyłam ciało i włosy to wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Podeszłam do garderoby i wybrałam ubrania. Ubrałam się i wróciłam do łazienki żeby się pomalować.Gdy kończyłam ostatnie poprawki, Usłyszałam krzyki z podwórka.Wyjrzałam za okno i zobaczyłam Justina i Austina jak się przepychają,
zbiegłam szybko na dół wołając po drodze
- Brayan pomocy !
Gdy wybiegliśmy na zewnątrz, było już za późno obaj mieli całe poobijane ciało i zakrwawioną twarz. Podbiegłam do Justin'a i uklękłam przy nim.
- Nic nie jest ? - zapytałam zmartwiona.
- Nie, nic - wstał i otarł krew która ciekła z jego nosa.
Także wstałam i się odwróciłam do Austin'a.
- Po co to zrobiłeś ? - zapytałam wkurzona.
- On nie spotyka się z tobą bo się mu spodobałaś tylko ma coś na rzeczy.
- O czym ty mówisz ? - zapytał się Brayan
- On jest gliną - wskazał na Justin'a Austin.
- Jesteś gliną ? - zapytał Bray.
- Nie.
- Tsaa bo ci powie - prychnął Austin - mówię ci jest psem.
Brayan spojrzał uważnie na Justin'a i rzekł.
- Pakuj się do auta - powiedział bez entuzjazmu do Justin'a.
Chłopak spojrzał na mnie.
- Idź - pokręciłam głową nie chcą już pogrążać go bardziej.
- Do zobaczenia - podszedł i pocałował mnie w głowę.
Spojrzałam jak wsiadają do auta i odjeżdżają. Odwrócił się i trafiłam wzrokiem na Austin'a.
- Po co ci to było ? - zapytałam idąc z nim w stronę domu.
- Mówię serio.. jest gliną.
- Daj spokój.
- Dziś jest wyścig.. za 3 godziny w wozie masz być.
Nie odezwał się już tylko ruszyłam do swojego pokoju.

Perspektywa Justin'a. 

- Weźmiesz udział w wyścigu.
- Nie mam wozu.
- O to się nie martw. - Brayan wyciągnął telefon.
- Przywieźcie gablotę od żółtodzioba.... bo jest potrzebna.... za 3 godziny na torze.
- Od jak dawna jeździsz  ?
- Jedziemy coś zjeść i na tor.

4 godziny później było już po wyścigu.. Przegrałem znowu, ale tym razem z Brayan'em. Założyliśmy się, że ten kto wygra dostaje wóz. Jeden mniej czy więcej.. mam ich pod dostatkiem.
Wysiadłem z wozu i wszyscy już stali koło mnie szczerząc się. Podszedłem do maski śmiejąc się od ucha do ucha.
- Fajnie było ? - zapytał Jack otwierając maskę samochody z której wydobyło się pełno dymu.
" Publiczność " zaczęła gwizdać i się jeszcze bardziej śmiać na co im zawtórowałem
- Czego się szczerzysz ? - zapytał Brayan.
- Prawie cie miałem - zaśmiałem się a reszta ze mną.
- Miałeś mnie ? Nie panujesz nawet nad wozem.Używasz sprzęgła jak moja babcia. Masz fart, że cie nie rozsadziło. - obszedł samochód i spojrzał na jakiegoś synka.
- On mnie miał ? - zaśmiał się i reszta z nim.
Podszedł do maski - Teraz mój szalony naukowiec musi rozebrać silnik i wymienić pierścienie.
Spojrzałem na Charlotte która także się śmiała. Brayan zamknął maskę.
Stała się cisza.. a po chwili Tom krzyknął przez megafon.
 - Cholera gliny, gliny, spadamy !
Każdy obecny ruszył biegiem do swojego auta. Spojrzałem szybko na Charlotte która już wsiadała do samochodu z jakąś laską i odjeżdżały. Ja także wsiadłem do ' mojego ' auta i odjechałem. Wszędzie były gliny. Ruszyłem za Brayan'em, ale po chwili go zgubiłem. Powymijałem paru gliniarzy i w jechałem w nie znaną mi uliczkę. Przyśpieszyłem, bo usłyszałem dźwięk syren. Zauważyłem jak biegnie ktoś.. to Brayan.
Zajechałem mu szybko drogę.
- Wskakuj ! - krzyknąłem przez otwartą szybę.
Gdy wsiadł dodałem gaz następnie zmieniłem bieg. Wjechałem już na ulice robiąc dryft by dodać sobie przewagi nad nimi. Znowu zmieniłem bieg i ominąłem policje, przyśpieszyłem i zobaczyłem, że Brayan chwycił się rączki. Policyjny wóz zastawił nam drogę a 3 metry kolejny. Jeszcze bardziej przyśpieszyłem i zmieniłem na 5 bieg.
- Woo woo - krzyknął Brayan.
Przejechałem pomiędzy nimi i znowu zmieniłem bieg na 6 obrót. Gdy zauważyłem, że już nikt za nami nie jedzie zwolniłem obroty silnika.
- Ciebie się nie spodziewałem. - powiedział chłopak.
Spojrzałem na niego i ponownie wróciłem wzrokiem na drogę.
- Może z wdzięczności zostawisz mi samochód. - powiedziałem.
- Jestem wdzięczny, ale wóz zabieram. - powiedział i spojrzał na mnie. - Niezły jesteś.. jeździsz dla gangu ?
- Nie.
- Kradniesz samochody ?
- Też nie.
- Siedziałeś.
- Kiedyś parę nocek.
- A nie 2 lata w poprawczaku za kradzieże gablot ? .. Ha .. w Malibu tak ? Ya Jack cię sprawdził panie Bieber..w internecie  znajdzie wszystko o wszystkich.. nie wart łgać
- A ty ? -zapytałem spoglądając na niego.
- 2 latka w Compton.. za nic tam nie wrócę.
Spojrzałem na niego i przyśpieszyłem. Po chwili Brayan spojrzał za siebie.
- No to nas czeka długa noc.
- Co ? - zapytałem.
I w tej chwili zobaczyłem jak przejeżdża koło nas auto i jedzie taką samą prędkością. Spojrzałem na niego i pokazał bym zjechał na parking.
- Znasz go ? - zapytałem.
- To wróg naszego gangu.
Zjechałem na parking i wysiadłem z wozu tak samo i Brayan. Z Samochodu wysiadł ten palant i jakiś koleś i do tego ich panienki. Spojrzałem na nich a oni już mieli wycelowane w nas bronie.
- Chyba była umowa - powiedział z uśmiechem palant. - Trzymamy się z dala od naszego terenu ku obu spólnej korzyści.
- Zabłądziliśmy.
- Jacy my ? - spojrzał na Brayan'a
- Ja i mój nowy mechanik. - pokazał na mnie.
- Justin poznaj Jony'ego Trana ten w portkach ze skóry węża to Lens..
- To twój wóz ? -zapytał patrząc się na mnie.
- Był.. teraz jest jego - spojrzałem na Brayan'a
- Nie przyjąłem prezentu.
- Więc jest niczyj - powiedział Jony.
- Ktoś się nad nim napracował - powiedział i przejechał palcami po drzwiach.
- Co powiedz ? - zapytał się Lens'a
- Świetna maszyna - powiedział patrząc się na mnie.
- Faktycznie - poklepał po ramieniu Brayan'a - Spadamy.
Jak wsiadał już do auta zatrzymał się i odwrócił się w kierunku Bray'a - Za miesiąc widzimy się na pustyni, przejadę się po tobie.
- Nie tą szlifierą - powiedział chłopak poprawiając kurtkę skórzaną.
- Mam niespodziankę - powiedział i odjechał.
- O co chodzi ? - powiedziałem.
- Później ci opowiem, zmywajmy się stąd. - i już wsiadał ale zatrzymał się jak usłyszał warkot silnika.
Spojrzeli na nas i wyciągnęli bronie i zaczęli szczelać w gablotę. Odbiegliśmy od auta by w nas nie strzelali i patrzeliśmy co się dzieje. Samochód się zapalił a oni odjechali. Brayan spojrzał na gablotę.
- Nitro ! - krzyknął i zaczął biec jak najszybciej by nie spłonąć. Ja również zacząłem biec. Nagle usłyszeliśmy wybuch, spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem jak auto unosi się w powietrze po przez wybuchnięcie Nitra.
Brayan podszedł do mnie.
- To idziemy piechtolotem.
Zaśmiałem się kręcąc głową.
- Co tu jest grane ? - zapytałem po chwili.
- Długo by gadać.
- Do domu kawał drogi.
- Nie wypalił nam pewien interes... i przespałem się z jego siostrą.
Spojrzałem na niego.. nic nie mówiąc..

Perspektywa Charlotte 

Uczyłam się i usłyszałam przez uchylone okno, że podjeżdża jakieś auto pod dom. Podeszłam i zobaczyłam, że wysiada z niego Justin i mój brat. Bray szedł w kierunku domu a Justin skręcił na chodnik. 
- Trzymaj się - powiedział i odszedł.
- Yo Bieber.. - zawołał na co chłopak się zatrzymał i spojrzał na niego. - Chcesz piwa ? - zapytał
- Chętnie..
Odeszłam od okna i spojrzałam się w lustrze poprawiając włosy.
Usłyszałam jakieś krzyki z dołu więc zeszłam tam.
- Co on tu robi ? - krzyknął Austin.
- Bo uratował mi tyłek, nie zwiał do nory jak wy - krzyknął Brayan. - Znalazł mnie i podwiózł.
Zeszłam już na dół.
- Bierz co chcesz, nie wielki jest wybór.
- Mogę skorzystać z łazienki ? - zapytał Justin.
- Jasne pierwsze drzwi po prawej na górze.
- Dzięki - odwrócił się i wpadł na dół.
- Cześć - powiedział.
- Hey..
- Pokażesz mi gdzie jest łazienka ?
- Jasne.. chodź - wzięłam go za rękę
Weszliśmy na górę i pokazałam mu gdzie łazienka i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i czekałam na Justin'a, aż nie usłyszałam pukania. Podeszłam pod drzwi i otworzyłam je.
- Cześć - powiedział Justin. Jedną rękę miał opartą na futrynie a drugą w kapsie i czarująco się uśmiechał.
- Hey - odpowiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi by wszedł i tak zrobił. Jak już zamknęłam drzwi zostałam pociągnięta i przygnieciona do ściany przez Justin'a.
Chłopak mi się wpił w usta z zatęsknieniem. Po chwili się oderwał ode mnie i przyłożył czoło do mojego.
- Stęskniłem się - wychrypał.

***************************************************
NIE WIEM KIEDY POJAWI SIĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ, bo idę na tydzień do szpitala od 23.03. Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale mam problem ze stawami i to nie moja wina.
Rozdział jest długi.. myślę, że to wam wynagrodzi te czekanie..
Do nn ;)

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 013

Edit : Do końca weekendu pojawi się rozdział. Przepraszam, że tak długo czekaliście. 

- Rozumiem - dalej stał za mną nie dotykając mnie - chcesz wracać ? - zapytał po chwili.
- Nie - odwróciłam się do niego - Wchodziliśmy tu 40 minuty po to by postać 3 minuty ?
- Oczywiście, że nie - zaśmiał się - to co robimy ?
Popatrzałam na niego i na wodę.
- Opalamy się - uśmiechnęłam się.
- Tutaj ? - zapytał ze zdziwieniem.
- Tak.
- Jeśli chcesz.
Po chwili byliśmy w bieliźnie i Justin podszedł do swojego plecaka. Wciągnął z niego koc i swoje Hawajki, rozłożył go i zanim położył się na nim to ubrał swoje spodenki.
- Na co czekasz ? - zapytał zakładając okulary przeciw słoneczne.
Położyłam się koło niego i upajałam się tym wspaniałym uczuciem, które dawały mi promienie słoneczne.
Leżeliśmy tak dłuższą chwilę, aż chłopak się nie odezwał.
- Posmarujesz mi plecy ? - zapytał.
- Jasne - uśmiechnęłam się do niego.
Siadł w siadzie skrzyżnym i wyjął z plecaka olejek.
- Przygotowałeś się..
- Tak, pomyślałem, że jeszcze pójdziemy pływać więc wziąłem ręczniki.
- Popływać ? - zapytała z zaskoczeniem.
- Tak, jeśli tylko będziesz chciała.
- Dobrze, ale to później a teraz daj ten olejek.
Podał mi go i położył się z powrotem. Popsikałam jego plecy w pięciu miejscach i usiadłam na jego tyłek.
Położyłam dłonie na umięśnione rozgrzane ramiona chłopaka i zaczęłam rozsmarowywać olejek. Po chwili wsmarowałam już wszystko. Zeszłam z jego tyłka i usiadłam wprost do słońca. Na rękach został mi płyn więc wsmarowałam go w uda.
- Mogę ? - spytałam chłopaka trzymając w ręku ciecz.
- Jasne. - obrócił głowę w moją stronę i mi się przyglądał.
- Dzięki.
Popsikałam łydki i uda i odstawiłam na chwilę by wsmarować. Tak samo zrobiłam z brzuchem, rękami i dekoltem.
- Mogę posmarować ci ramiona ? - zapytał.
Popatrzyłam na niego. Muszę zacząć od początku tak ? Konrada już nie ma, muszę zacząć żyć normalnie.
Jeśli mu pozwolę to będę musiała się już do tego przyzwyczaić, że ktoś inny mnie dotyka, nie Konrad tylko Justin...
- Tak. - podałam mu olejek i odwróciłam się do niego.
Usiadł za mną i delikatnie zdjął mi ramiączka od biustonosza. Popsikał tę część ciała i odstawił olejek. Położył dłonie na ramiona i zaczął wsmarowywać płyn. Spięłam się na początku ale z czasem się przyzwyczaiłam. Jego dłonie były delikatne i miękkie.Przymknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą.

- Wracamy już ? - zapytałam chłopaka gdy kończyliśmy wycierać nasze ciała w ręcznik, bo byliśmy mokrzy z morza.
- Tylko wyschniemy - popatrzał na mnie i uśmiechnął się co także odwzajemniłam.
Po nie długiej chwili zbieraliśmy się już i szliśmy do auta. Byliśmy już na dole, bo ja szliśmy się kąpać to zabraliśmy rzeczy ze sobą i zostaliśmy już tam. Wsadziliśmy koc, plecak i ręczniki do bagażnika i zajęliśmy miejsca z przodu.
- Chcesz poprowadzić ? - zapytał szatyn jak wyjechaliśmy już na drogę.
- Następnym razem.
- A będzie następny raz ? - spojrzał na mnie i po chwili znowu wrócił wzrokiem na jezdnie.
- Jeśli chcesz.
- Chce. - położył dłoń na moje kolano i ja także położyłam dłoń, ale na jego. Podniosłam ją i nałożyłam na bieg.
- Tu jest jej miejsce. - powiedziałam szeptem.
- Jesteś pewna ?
- Tak.. nie przeginaj. - spojrzałam za okno i przez resztę drogi już się nie odezwaliśmy.
- Jesteśmy - powiedział Justin jak byliśmy pod moim domem.
Odpięłam pasy i wyszłam sama z auta. Gdy go obeszłam chłopak był już oparty o drzwi.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się nie śmiało.
- Nie musisz dziękować na prawdę - patrzał na mnie i patrzał.
I co teraz ?
- Ja już pójdę - powiedziałam.
- Mogę cię przytulić ? - zapytał patrząc się na mnie dalej.
- Nie.. tak.. nie.. sama nie wiem.. przepraszam.
- Dobrze.. - podszedł do mnie na co się spięłam, nawet mnie nie dotknął a już się spinam cała. - Słodkich snów - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Odszedł kawałek, uśmiechnął się, wsiadł do auta i odjechał.
Odwróciłam się podeszłam pod drzwi. Boję się wejść.. co się tam stanie.. ale muszę, by rozplanować wyścigi. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę.
- Gdzie jest kurwa Charlotte. - krzyknął Brayan. - Gdy jest potrzebna nigdy jej nie ma i ona się ma za głowę gangu, chyba śni, niech tylko przyjdzie to dowie się swoje. Mam już dość jej humorków, niech się weźmie w garść.. mam gdzieś to kurwa, że pokłóciła się z Ash ma obowiązki a tej suki nie ma.
- Bray przestań. - powiedziała dziewczyna.
- Nagle ją bronisz tak ? - zapytał krzykiem.
- Odwróć się - spojrzała na moją posturę ciała tak samo Brayan.
Stałam tam wpatrując się w mojego brata. Nie dowierzałam, że tak powiedział. Zawsze był moją podporą a teraz ? Jest już dla mnie nikim.
- Powiedz, że tego nie słyszałaś - odezwał się w końcu.
- Teraz już wiem, co o mnie myślisz.. zawsze byłeś dla mnie ważny, nikt mnie nie zranił tak bardzo jak ty teraz. - powiedziałam i poczułam jak spływa mi pojedyncza łza po policzku, nie płacz, musisz być twarda.
- Jak to byłeś ? - zapytał podchodząc.
- Nie chce cie już znać.. nie zrozumiesz przez co przechodzę każdego dnia.. - szepnęłam - nikt nie rozumie temu dajcie mi spokój.
Ruszyłam w stronę schodów ale Bray chwycił mnie szybko za dłoń i pociągnął do siebie przytulając mocno.
Wyrwałam się mu.
- Nie waż się mnie dotykać - krzyknęłam i machnęłam ręką tak, że dotknęła jego policzka. Spojrzał tylko na mnie nie dowierzając, że to zrobiłam. Natomiast ja się odwróciłam i pobiegłam do pokoju zamykając na klucz swoje drzwi.

Obudziłam się z bólem głowy, przetarłam oczy i spojrzałam na budzik, która była godzina. 23:40. Wstałam powoli i zeszłam na dół po wodę. W salonie ani w kuchni nikogo nie było, więc szybko wzięłam wodę z lodówki nalałam do szklanki i odstawiłam na miejsce. Jak już wychodziłam z pomieszczenia do domu wszedł Jack.
- Hey mała - uśmiechnął się do mnie i przytulił lekko.
- Hey, gdzie byłeś ? - zapytałam
- Już mam za sobą pierwszy wyścig, jutro jedzie Ash z Tom'em, a resztą zajmiesz się ty, tak powiedział Brayan.
- Pomyśle nad tym jutro a teraz idę spać, dobranoc - uśmiechnęłam się.
- Słodkich.
Weszłam do pokoju i podeszłam do umywalki która znajdowała się w łazience i wyciągnęłam tabletki na ból głowy i od razu ją połknęłam popijając wodą. Odstawiłam szklankę na stolik nocy i położyłam się spać.
- Wstawaj - poczułam jak ktoś potrząsa lekko moim ramieniem.
- Już.- powiedziałam przekręcając się na drugi bok.
- Charlotte. - dopiero teraz rozpoznałam, że to Austin.
Usiadłam na siadzie skrzyżnym.
- Która godzina ? - zapytałam.
- 8.10
- Mam jeszcze 1,5 godziny.
- I tak się spóźnisz. - zaśmiał się.
- Wiem.. - zawtórowałam mu.
- Idę, szykuj się.
- Austin ? - zapytałam jak już był przy drzwiach.
- Tak ? - odwrócił się.
- Zostaniemy przyjaciółmi ? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne.. nie martw się.. poradzę sobie - uśmiechnął się.
- Dziękuje, chodź tu - pokazałam mu by przytulił i tak właśnie zrobił.
Odzyskałam przyjaciela.

Charlotte możemy porozmawiać ?  - przeczytałam na kartce od Ash.
Jasne :) - odpisałam i podałam jej ją.
Dziękuje - przesunęła ją z powrotem do mnie. Tak, siedzimy razem, nie ważne czy jesteśmy pokłócone czy nie zawsze będziemy się razem trzymać.
Po dzwonku spakowałam się i poczekałam na Ashley jak zrobi to samo by moglibyśmy na spokojnie usiąść i porozmawiać.
Po 3 minutach siedzieliśmy już na ławce.
- Strasznie cię przepraszam za moje zachowanie, nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam.
- Już dobrze, na prawdę.
- Na pewno ?
- Tak - uśmiechnęłam się i przytuliłam dziewczynę.
- Dziękuje.
Usłyszałam dźwięk, który wskazywał, że przyszedł mi sms. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam teść.
Od Nieznany :
Został jeszcze jeden to wybaczenia, nie za dobrze ci ?
P.S Co ty na to by powtórzyć to samo co z twoim byłym tzn zmarłym chłopakiem ?
- Charlotte wszystko dobrze ? - zapytała z troską Ashley.
- Nie.
- Co się stało, strasznie blada jesteś, mów. - nakazała.
- Od pewnego czasu dostaje smsy od zastrzeżonego numery, zna moje wszystkie sekrety, śledzi mnie cały czas, boje się już Ash, tylko Konrad wiedział o mnie wszystko - spojrzałam na przyjaciółkę.
Nie odezwała się tylko patrzała na mnie, lecz po chwili to zrobiła.
- A co jeśli Konrad żyje ?

----------------------------
Przychodzę z takim rozdziałem, następny będzie dłuższy i szybciej go dodam.
Postaram się by was nie zawieść :)
Do nn ♥