czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 014

- Co ? To niemożliwe.. - pokręciłam głową zmieszana.
- Charlotte.. przykro mi.
- Nie powinno ci być przykro.. Konrad nie żyje.. na pewno.
- Skąd wiesz ? Nie było cie, pobiegłaś od razu po wypadku.
- Sugerujesz coś ? - zapytała patrząc się na nią uważnie.
- Nie.. porozmawiamy później - wstała i pocałowała mnie w policzek. - Pa -pomachała i odeszła tak po prostu.
Dziwne to było.. a co jeśli Konrad żyje ? Moje życie by wywróciło się o 180 stopni. O ile by chciał być ze mną. Jestem zagubiona.. przez tyle czasu próbowałam się pozbierać z pomocą specjalistów i teraz znowu to samo. Muszę zapomnieć o nim, dostałam drugą szanse i nie mogę jej teraz zmarnować.
Wyciągnęłam telefon by spojrzeć która godzina.. 14.30, zauważyłam także, że dostałam wiadomość, ale nie mam czasu by sprawdzić. Mam jeszcze jedną lekcje i pójdę na nią nie zależnie od tego jak się czuje. Wstałam z ławki i ruszyłam w kierunku wejścia do szkoły, podeszłam pod plan by zobaczyć gdzie mam. Sala 319 - J. Angielski. Mam z moją wychowawczynią, więc będę mieć spokój. Podeszłam pod klasę, dziewczyny w mojej grupy od razu spojrzały w moim kierunku. Nie wiem, co takiego specjalnego jest w moim życiu by każdy o nim mówił a zwłaszcza one. Największe plotkary w całej szkole. Odwróciłam wzrok i po chwili poczułam dłoń na mojej dłoni.
- Hey - powiedział.
- Cześć - odpowiedziałam gdy się odwróciłam do niego.
- Nie odpisałaś mi na sms'a i temu przyjechałem.
- Skąd wiesz, gdzie chodzę do szkoły ?
- Śledzę cię całe dnie, stąd wiem - powiedział całkiem poważnie.
- Chyba żartujesz.
- Nie.
- Okey, zaczynam się ciebie bać. - spojrzałam mu w oczy.
- Żartuje.. - zaśmiał się. Ma taki cudowny śmiech.
- To dobrze. - odetchnęłam z ulgą.
- Więc widzę, że masz jakieś sekrety do ukrycia.
- Nie.. - pokręciłam głową.
- Odpowiedz czemu mi nie odpisałaś ?
- Przepraszam, nie miałam czasu a przed chwilą zobaczyłam dopiero.
- Dobrze - oblizał usta - więc odpowiesz mi teraz na moje pytanie ? - zapytał.
- Jakie ?
- Przeczytaj zawartość sms'a. - kiwnął głową na moją torebkę
- Już - wyciągnęłam ponownie telefon i włączyłam sms od Justin'a.
Co robisz wieczorem skarbie ? 
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
- Za pewnie będę się uczyć.
- Wyciągnę cię na godzinkę dwie okey ? - uśmiechnął się.
- O której ? - zapytałam spoglądając na bok. Te dziwki się patrzą.. kurde.. znowu będę tematem całej szkoły.
- Spodziewaj się nie długo kolejnego sms'a.
- Dobrze.
- Także do zobaczenia. - nachylił się  i ucałował mój policzek tak, że jego usta prawie stykały się z moim kącikiem ust.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam szeptem.

Wyszłam ze szkoły i skierowałam się do swojego samochodu. Włączyłam silnik i pojechałam do supermarketu. Po paru minutach byłam już pod sklepem. Weszłam do sklepu i wzięłam wózek, chodziłam pomiędzy regałami biorąc produkty, które potrzebuje. Jak już wszystko miałam to szłam w kierunku kas, ale zatrzymał mnie głos Justin'a. Zauważyłam go z dziewczyną która tu pracuje, szybko schowałam się za regał by mnie zauważył.
- W czym pomóc ? - zapytała dziewczyna.
- Potrzebuje świece, ale nie umiem ich znaleźć, możesz mi pomóc.. - przerwał na chwile - Kim.
- Jasne, proszę za mną.
Po co mu świece ?  
Wyszłam powoli za regału czy dalej tam stoją, na szczęście nie było już ich. Przypomniało mi się, że spotykam się dziś z nim wieczorem. Może temu te świece. Ale, żeby aż tak się starał ? Dziwne.. to na pewno nie dla mnie..
Potrząsnęłam głową i ruszyłam w kierunku kasy, wyłożyłam wszystko na taśmę i czekałam na swoją kolej.
- Dzień dobry, po proszę 25 dolarów.
Wyciągnęłam banknoty i wręczyłam ekspedientce. W tym czasie pakowałam swoje rzeczy do reklamówek.
- Dziękuje i zapraszam ponownie.
- Do widzenia - uśmiechnęłam się i weszłam ze sklepu.
Włożyłam wszystko do bagażnika i ruszyłam w kierunku domu. Zaparkowałam na podjeździe i wyszłam z auta, zabierając ze sobą tylko torebkę. Wchodząc do domu w oczy rzucił mi się Jack.
- Hey - uśmiechnęłam się.
- Cześć.
- W bagażniku są zakupy - rzuciłam mu kluczyki od auta.
- Już się robi.
Nie czekając ani chwili dłużej poszłam do pokoju, by móc się zacząć uczyć na kartkówkę z biologii. Położyłam torebkę na biurko i usłyszałam, że dzwoni mi telefon.
- Halo ? - powiedziałam jak już odebrałam.
- Hey Charl.
- Cześć Justin.
- O 18 będę po ciebie.
Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. 16:30
- Nie zdążę, muszę się jeszcze pouczyć.
- Pouczysz się później.
- Nie mogę.
- Możesz, szykuj się.
- Jak mam się ubrać ? - zapytałam.
- Jeśli chcesz możesz ubrać sukienkę.
- Zobaczę. - powiedziałam rozłączając się.
 Przewróciłam oczami i weszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki i wzięłam wacik nalewając na niego mleczko do demakijażu. Przetarłam kilka razy oko by makijaż zmył się następnie poszłam wziąć prysznic.
Jak już umyłam ciało i włosy to wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Podeszłam do garderoby i wybrałam ubrania. Ubrałam się i wróciłam do łazienki żeby się pomalować.Gdy kończyłam ostatnie poprawki, Usłyszałam krzyki z podwórka.Wyjrzałam za okno i zobaczyłam Justina i Austina jak się przepychają,
zbiegłam szybko na dół wołając po drodze
- Brayan pomocy !
Gdy wybiegliśmy na zewnątrz, było już za późno obaj mieli całe poobijane ciało i zakrwawioną twarz. Podbiegłam do Justin'a i uklękłam przy nim.
- Nic nie jest ? - zapytałam zmartwiona.
- Nie, nic - wstał i otarł krew która ciekła z jego nosa.
Także wstałam i się odwróciłam do Austin'a.
- Po co to zrobiłeś ? - zapytałam wkurzona.
- On nie spotyka się z tobą bo się mu spodobałaś tylko ma coś na rzeczy.
- O czym ty mówisz ? - zapytał się Brayan
- On jest gliną - wskazał na Justin'a Austin.
- Jesteś gliną ? - zapytał Bray.
- Nie.
- Tsaa bo ci powie - prychnął Austin - mówię ci jest psem.
Brayan spojrzał uważnie na Justin'a i rzekł.
- Pakuj się do auta - powiedział bez entuzjazmu do Justin'a.
Chłopak spojrzał na mnie.
- Idź - pokręciłam głową nie chcą już pogrążać go bardziej.
- Do zobaczenia - podszedł i pocałował mnie w głowę.
Spojrzałam jak wsiadają do auta i odjeżdżają. Odwrócił się i trafiłam wzrokiem na Austin'a.
- Po co ci to było ? - zapytałam idąc z nim w stronę domu.
- Mówię serio.. jest gliną.
- Daj spokój.
- Dziś jest wyścig.. za 3 godziny w wozie masz być.
Nie odezwał się już tylko ruszyłam do swojego pokoju.

Perspektywa Justin'a. 

- Weźmiesz udział w wyścigu.
- Nie mam wozu.
- O to się nie martw. - Brayan wyciągnął telefon.
- Przywieźcie gablotę od żółtodzioba.... bo jest potrzebna.... za 3 godziny na torze.
- Od jak dawna jeździsz  ?
- Jedziemy coś zjeść i na tor.

4 godziny później było już po wyścigu.. Przegrałem znowu, ale tym razem z Brayan'em. Założyliśmy się, że ten kto wygra dostaje wóz. Jeden mniej czy więcej.. mam ich pod dostatkiem.
Wysiadłem z wozu i wszyscy już stali koło mnie szczerząc się. Podszedłem do maski śmiejąc się od ucha do ucha.
- Fajnie było ? - zapytał Jack otwierając maskę samochody z której wydobyło się pełno dymu.
" Publiczność " zaczęła gwizdać i się jeszcze bardziej śmiać na co im zawtórowałem
- Czego się szczerzysz ? - zapytał Brayan.
- Prawie cie miałem - zaśmiałem się a reszta ze mną.
- Miałeś mnie ? Nie panujesz nawet nad wozem.Używasz sprzęgła jak moja babcia. Masz fart, że cie nie rozsadziło. - obszedł samochód i spojrzał na jakiegoś synka.
- On mnie miał ? - zaśmiał się i reszta z nim.
Podszedł do maski - Teraz mój szalony naukowiec musi rozebrać silnik i wymienić pierścienie.
Spojrzałem na Charlotte która także się śmiała. Brayan zamknął maskę.
Stała się cisza.. a po chwili Tom krzyknął przez megafon.
 - Cholera gliny, gliny, spadamy !
Każdy obecny ruszył biegiem do swojego auta. Spojrzałem szybko na Charlotte która już wsiadała do samochodu z jakąś laską i odjeżdżały. Ja także wsiadłem do ' mojego ' auta i odjechałem. Wszędzie były gliny. Ruszyłem za Brayan'em, ale po chwili go zgubiłem. Powymijałem paru gliniarzy i w jechałem w nie znaną mi uliczkę. Przyśpieszyłem, bo usłyszałem dźwięk syren. Zauważyłem jak biegnie ktoś.. to Brayan.
Zajechałem mu szybko drogę.
- Wskakuj ! - krzyknąłem przez otwartą szybę.
Gdy wsiadł dodałem gaz następnie zmieniłem bieg. Wjechałem już na ulice robiąc dryft by dodać sobie przewagi nad nimi. Znowu zmieniłem bieg i ominąłem policje, przyśpieszyłem i zobaczyłem, że Brayan chwycił się rączki. Policyjny wóz zastawił nam drogę a 3 metry kolejny. Jeszcze bardziej przyśpieszyłem i zmieniłem na 5 bieg.
- Woo woo - krzyknął Brayan.
Przejechałem pomiędzy nimi i znowu zmieniłem bieg na 6 obrót. Gdy zauważyłem, że już nikt za nami nie jedzie zwolniłem obroty silnika.
- Ciebie się nie spodziewałem. - powiedział chłopak.
Spojrzałem na niego i ponownie wróciłem wzrokiem na drogę.
- Może z wdzięczności zostawisz mi samochód. - powiedziałem.
- Jestem wdzięczny, ale wóz zabieram. - powiedział i spojrzał na mnie. - Niezły jesteś.. jeździsz dla gangu ?
- Nie.
- Kradniesz samochody ?
- Też nie.
- Siedziałeś.
- Kiedyś parę nocek.
- A nie 2 lata w poprawczaku za kradzieże gablot ? .. Ha .. w Malibu tak ? Ya Jack cię sprawdził panie Bieber..w internecie  znajdzie wszystko o wszystkich.. nie wart łgać
- A ty ? -zapytałem spoglądając na niego.
- 2 latka w Compton.. za nic tam nie wrócę.
Spojrzałem na niego i przyśpieszyłem. Po chwili Brayan spojrzał za siebie.
- No to nas czeka długa noc.
- Co ? - zapytałem.
I w tej chwili zobaczyłem jak przejeżdża koło nas auto i jedzie taką samą prędkością. Spojrzałem na niego i pokazał bym zjechał na parking.
- Znasz go ? - zapytałem.
- To wróg naszego gangu.
Zjechałem na parking i wysiadłem z wozu tak samo i Brayan. Z Samochodu wysiadł ten palant i jakiś koleś i do tego ich panienki. Spojrzałem na nich a oni już mieli wycelowane w nas bronie.
- Chyba była umowa - powiedział z uśmiechem palant. - Trzymamy się z dala od naszego terenu ku obu spólnej korzyści.
- Zabłądziliśmy.
- Jacy my ? - spojrzał na Brayan'a
- Ja i mój nowy mechanik. - pokazał na mnie.
- Justin poznaj Jony'ego Trana ten w portkach ze skóry węża to Lens..
- To twój wóz ? -zapytał patrząc się na mnie.
- Był.. teraz jest jego - spojrzałem na Brayan'a
- Nie przyjąłem prezentu.
- Więc jest niczyj - powiedział Jony.
- Ktoś się nad nim napracował - powiedział i przejechał palcami po drzwiach.
- Co powiedz ? - zapytał się Lens'a
- Świetna maszyna - powiedział patrząc się na mnie.
- Faktycznie - poklepał po ramieniu Brayan'a - Spadamy.
Jak wsiadał już do auta zatrzymał się i odwrócił się w kierunku Bray'a - Za miesiąc widzimy się na pustyni, przejadę się po tobie.
- Nie tą szlifierą - powiedział chłopak poprawiając kurtkę skórzaną.
- Mam niespodziankę - powiedział i odjechał.
- O co chodzi ? - powiedziałem.
- Później ci opowiem, zmywajmy się stąd. - i już wsiadał ale zatrzymał się jak usłyszał warkot silnika.
Spojrzeli na nas i wyciągnęli bronie i zaczęli szczelać w gablotę. Odbiegliśmy od auta by w nas nie strzelali i patrzeliśmy co się dzieje. Samochód się zapalił a oni odjechali. Brayan spojrzał na gablotę.
- Nitro ! - krzyknął i zaczął biec jak najszybciej by nie spłonąć. Ja również zacząłem biec. Nagle usłyszeliśmy wybuch, spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem jak auto unosi się w powietrze po przez wybuchnięcie Nitra.
Brayan podszedł do mnie.
- To idziemy piechtolotem.
Zaśmiałem się kręcąc głową.
- Co tu jest grane ? - zapytałem po chwili.
- Długo by gadać.
- Do domu kawał drogi.
- Nie wypalił nam pewien interes... i przespałem się z jego siostrą.
Spojrzałem na niego.. nic nie mówiąc..

Perspektywa Charlotte 

Uczyłam się i usłyszałam przez uchylone okno, że podjeżdża jakieś auto pod dom. Podeszłam i zobaczyłam, że wysiada z niego Justin i mój brat. Bray szedł w kierunku domu a Justin skręcił na chodnik. 
- Trzymaj się - powiedział i odszedł.
- Yo Bieber.. - zawołał na co chłopak się zatrzymał i spojrzał na niego. - Chcesz piwa ? - zapytał
- Chętnie..
Odeszłam od okna i spojrzałam się w lustrze poprawiając włosy.
Usłyszałam jakieś krzyki z dołu więc zeszłam tam.
- Co on tu robi ? - krzyknął Austin.
- Bo uratował mi tyłek, nie zwiał do nory jak wy - krzyknął Brayan. - Znalazł mnie i podwiózł.
Zeszłam już na dół.
- Bierz co chcesz, nie wielki jest wybór.
- Mogę skorzystać z łazienki ? - zapytał Justin.
- Jasne pierwsze drzwi po prawej na górze.
- Dzięki - odwrócił się i wpadł na dół.
- Cześć - powiedział.
- Hey..
- Pokażesz mi gdzie jest łazienka ?
- Jasne.. chodź - wzięłam go za rękę
Weszliśmy na górę i pokazałam mu gdzie łazienka i poszłam do swojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i czekałam na Justin'a, aż nie usłyszałam pukania. Podeszłam pod drzwi i otworzyłam je.
- Cześć - powiedział Justin. Jedną rękę miał opartą na futrynie a drugą w kapsie i czarująco się uśmiechał.
- Hey - odpowiedziałam i otworzyłam szerzej drzwi by wszedł i tak zrobił. Jak już zamknęłam drzwi zostałam pociągnięta i przygnieciona do ściany przez Justin'a.
Chłopak mi się wpił w usta z zatęsknieniem. Po chwili się oderwał ode mnie i przyłożył czoło do mojego.
- Stęskniłem się - wychrypał.

***************************************************
NIE WIEM KIEDY POJAWI SIĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ, bo idę na tydzień do szpitala od 23.03. Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale mam problem ze stawami i to nie moja wina.
Rozdział jest długi.. myślę, że to wam wynagrodzi te czekanie..
Do nn ;)