niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 012

Atmosfera w domu była dziwna odkąd wróciłam do domu z Ashley i Brayan'em. Przesiedziałam już  1,5 godziny w swoim pokoju. Straszne nudziło mi się się przy tych książkach, jeszcze muszę zaliczyć 3 kartkówki z biologi i będę na czysto z materiałem. Jestem w ostatniej klasie liceum, potem matura i studia. Myślałam nad kierunkiem psychologii, ale jeszcze nie wiem czy to na 100 %. Lubie pomagać osobą, ale najpierw muszę pomóc sobie. Pewnie myślisz po co mi jakiekolwiek wykształcenie jak mam nad głową gang, zarabiam dość sporą sumkę na wyścigach. Ale wszystko się kiedyś kończy. Mogę również pracować jako mechanik, ale nie odpowiada mi to. Jednak wolę psychologie.
Po skończonej nauce poszłam pod prysznic by się zrelaksować. Umyłam ciało i włosy. Wychodziwszy owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i wzięłam do ręki szczotkę i rozczesałam włosy. Następnie nałożyłam odżywkę na włosy i wmasowałam w skórę głowy i na końcówki. Wytarłam się i założyłam swoją piżamę. Wyszłam z łazienki i podeszłam do biurka po telefon. 
2 połączenia nie odebrane od Justin. Zdziwiłam się trochę, że dzwoni do mnie o tej porze było już po 21, nacisnęłam zieloną słuchawkę i zadzwoniłam do niego. 
- Halo ? - powiedział od razu jak odebrał.
- Hey, dzwoniłeś do mnie. 
- A no tak. 
- Coś ważnego ? - zapytałam siadając na łóżko. 
- Nie, chciałem tylko wiedzieć co robisz. 
- Właśnie wyszłam spod prysznica. 
usłyszałam pukanie, ale nie zwracałam na to uwagi, rozmawiałam dalej. 
- Co robisz jutro ? - zapytał.
- Idę do szkoły. 
- Zapomniałem.. - przerwał na chwilę. 
- Charlotte chciałaś żebym przyszedłem do ciebie. - powiedział brat na wejściu. 
- Poczekaj chwilę - powiedziałam do słuchawki. 
- Teraz nie mam czasu jak widzisz..
- Ale ja mam czas.
- To widzę, że skończyłeś zabawiać się z Ashely i nagle teraz masz do mnie czas. - powiedziałam marszcząc brwi - Jak widzisz rozmawiam przez telefon i prosiłam cię wcześniej byś przyszedł, ale zważywszy na to, że się pokłóciliśmy dałam ci jasno do zrozumienia, że nic od ciebie nie chce. - wzięłam głęboki oddech.
- Przeginasz Charl. 
- Wiesz gdzie są drzwi. - mruknęłam i wróciłam do rozmowy z Justin'em. - Jesteś ? - zapytałam.
- Tak, tak - odpowiedział a ja zauważyłam, że już jestem sama w pokoju.
- Pamiętasz o jutrze prawda ? - zapytał.
- Co ?
- Mówiłem ci o tym i to dziś.
- Ahh tak.. jak mam się ubrać ?
- Umm, sam nie wiem.. jutro będzie ciepło.. więc może być jakaś krótka sukienka.
- Justin... - parsknęłam śmiechem. - Powiesz mi gdzie idziemy czy nie ?
- Nie, to niespodzianka.
- Dobrze. - przerwałam na chwilę, po czym wzięłam głęboki wdech. - Odwdzięczę ci się jutro. Do zobaczenia. - powiedziałam i się rozłączyłam.


* Po szkole *
- Charlotte ! -zawołała Ash.
Nie stanęłam , szłam dalej.
- Charlotte.
Dalej szłam, nie odwracając się.
- Charl - pobiegła do mnie dziewczyna.
Nie odezwałam się.
- Charlotte przepraszam cię. - szarpnęła mnie za rękę jak byliśmy już na polu.
- O co ci kurwa chodzi ? - krzyknęłam wyrywając się jej.
- Chce byś mi wybaczyła.
- Nie.
- Czemu ? - ponownie mnie chwyciła za rękę.
- Zostaw mnie. - powiedziałam spokojnie chcąc wziąć rękę od niej.
- Ale Charl..
- Powiedziałam zostaw mnie. - odwróciłam się i natknęłam się na jakiegoś chłopaka.
- Hey, wszystko w porządku ? - chwycił mój podbródek i nakierował tak bym spojrzała na jego oczy.
- Tak Justin. - uśmiechnęłam się lekko.
- W takim razie chodźmy. - odwzajemnił mój uśmiech.
Wsiedliśmy do  auta i chłopak odpalił silnik.
- Dzięki. - popatrzałam na niego.
- Nie musisz dziękować, widziałem tzn słyszałem jak krzyczysz na nią to podszedłem by nie doszło do rękoczynów.
Zaśmiałam się.
- Mieliśmy się dopiero później spotkać.
- Wiem.
- Nie jestem jeszcze przebrana.
- Wiem.
- Zjedziemy do mnie na chwilkę ? - zapytałam.
- Nie.
- Ale Justin.
- Żartowałem, właśnie tam jedziemy, przebierzesz się i ruszamy dalej.
Po 10 minutach byliśmy w domu.
- Wchodzisz ? - zapytałam.
- Nie, pośpiesz się. - uśmiechnął się.
- Dobrze - wyszłam z auta i wzięłam głęboki oddech i weszłam do domu.
Od razu skierowałam się do swojego pokoju. Weszłam do garderoby i wybrałam na szybko strój tak by pasował do Justin'a. Poszłam do łazienki i się szybko *przebrałam. spojrzałam jeszcze na siebie w lutrze które stało w pokoju i **poprawiłam włosy. Zabrałam jeszcze torebkę, telefon i wyszłam.
- Co to za strój ? - zapytał szatyn od razu jak wsiadłam do auta.
- Normalny.
- Miała być sukienka - popatrzał na mnie - i to krótka.
- Nie bądź śmieszny.. dopasowałam twój strój do ciebie.
- Tylko ja będę mógł się rozebrać a ty nie.
- Skąd wiesz ? - spojrzałam na niego uśmiechając się. Poklepałam jego kolano - jedź już.
Pokręcił głową z rozbawieniem i ruszył.

- I jak podoba ci się ? - zapytał.
- Tak.. jest pięknie.
Chłopak zabrał mnie na wzgórze. Wchodziliśmy na nią 40 minut. Właśnie patrzyliśmy jak chowa się słońce za morzem. woda delikatnie płynęła wraz z falami. Niebo było błękitne, było ciepło, ale powiewał delikatny wiatr. Było pięknie.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś ? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Nie dawno odkryłem te miejsce, po prostu wpadłem na pomysł, że cię tu wezmę.
- Dziękuje, przynajmniej na chwilę mogę się wyrwać z tego wariatkowa.
Poczułam na biodrach ręce szatyna.
- Justin.. - szepnęłam.
- Rozumiem nie lubisz czyjegoś dotyku. - powoli upuszczał dłonie.
- To nie tak..
- A jak ?
- Mój chłopak zginął nie dawno w wypadku, nie umiem się przyzwyczaić, że ktoś inny mnie dotyka... - urwałam.

http://img.zszywka.pl/1/0318/w_9364/moda-damska/przyjazny-outfit-.jpg
** https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQnD92FUsMiaYrRcLjXKNBT1REtNTCbzgd_AdOSxt7lTpE45KFb